Strony

środa, 26 marca 2014

Jak się dogadać w związku, część 3

Cd. część 3

Uczciwość, ale nie zawsze
Uczciwość w związku to podstawa. Tylko co tak naprawdę nazywamy uczciwością? Czy uczciwość to tylko nieokłamywanie i wierność? A co z przemilczeniem prawdy? I w drugą stronę, czy uczciwość to bezmyślne wyrzucenie z siebie wszystkich żalów, bez wzięcia pod uwagę uczuć drugiej osoby? W obu przypadkach odpowiedź brzmi „nie!”. Warto być uczciwym, mówić o swoich uczuciach, nie kłamać, nie przemilczać. Ale tak, jak w każdej dziedzinie, najważniejszy jest umiar. Jeśli męczy Was jakiś temat, nie unikajcie go, ale też nie wyrzucajcie z siebie bez zastanowienia potoku słów i oskarżeń. Zastanówcie się, jak przekazać partnerowi to, co czujecie, bez ranienia go. Czasem się nie da, oczywiście, ale bardzo ważna jest forma. Jeśli użyjecie zwrotów: „bo Ty zawsze…”, „bo Ty nigdy…”, nie osiągniecie nic, poza wzbudzeniem poczucia winy i krzywdy. Jeśli natomiast zaczniecie od pozytywów, najpierw powiecie coś ciepłego, dobrego, a potem spokojnie i z szacunkiem wyłożycie, co Wam leży na sercu, macie dużą szanse, że osiągniecie porozumienie. A jeśli już musimy coś skrytykować, mówmy o konkretnej sytuacji, konkretnym zachowaniu. Łatwiej przyjmujemy krytykę, gdy odnosi się ona do danej sprawy, niż wtedy, gdy dotyczy nas jako osoby.
Mówcie o tym, co Was boli. Spokojnie, rzeczowo, bez emocji. Spiszcie sobie to wcześniej na kartce.
Małżeństwa naszych dziadków i rodziców były trwalsze z wielu względów, ale ich istotą była codzienna praca nad związkiem. Cóż bowiem innego mogła zrobić 20-latka, którą wydano za zupełnie obcego człowieka? Musiała go poznać i nauczyć się z nim żyć. I choć popularne kobiece powieści przedstawiają zupełnie inny obraz, wiele z tych małżeństw było dużo szczęśliwszych niż dzisiejsze związki zawierane z tzw. wielkiej miłości.
Bycie razem wymaga codziennego godzenia się z różnicami i konfliktami charakterów. A zmiany, jak ktoś mądrze powiedział, trzeba zacząć od siebie. Bo jeśli będziecie chcieli na siłę zmienić drugą osobę, to może okazać się, że za 20 lat obudzicie się koło kogoś obcego i powiecie z pretensją: „bo Ty to się zmieniłeś po ślubie…”

Ważne drobiazgi
Na co dzień zapominamy o tym, że na początku związku sprawialiśmy sobie często drobne przyjemności. A to on jej kwiatek przyniósł, a to ona mu kupiła jakiś drobiazg; on ją zaprosił do kina, a ona mu upiekła ciasto… Drobiazgi, schematy, nic wielkiego… a jednak mają bardzo duże znaczenie. Bo gdy zapomnimy o tych codziennych małych gestach, staniemy się tylko dwójką ludzi żyjących obok siebie i może się okazać, że z dawnych uczuć nic już nie zostało. Do ognia trzeba dokładać, prawda?

Podsumowując:
Rozmawiajcie. Dużo, często. Nie tylko o Was i Waszych uczuciach. Ale też o pracy, znajomych, porównujcie opinie, poglądy, mówcie sobie o problemach, ale też o radościach. Zrobił coś miłego? Powiedz mu, jak Cię to cieszy. Poradziła Ci coś mądrego? Podkreśl to, skorzystaj z okazji, by powiedzieć jej komplement. Ale też kłóćcie się czasem. Nie bójcie się. Tylko kulturalnie, z szacunkiem, z rozsądkiem! Dawajcie sobie drobne dowody uczucia – kwiaty, czekoladki, miły wieczór, buziak na dzień dobry, poranna świeża kawa. Nie zapominajcie, że jesteście parą i starajcie się czasem zachowywać znów, jak wtedy na początku. Odświeżajcie uczucie. Szanujcie siebie i swoją prywatność. Nie kontrolujcie się, nie ośmieszajcie swojego partnera przy znajomych, nie czytajcie po kryjomu prywatnej korespondencji. Mówcie sobie o waszych niepokojach i lękach, nie zatajajcie nawet pozornie nieistotnych rzeczy. Przypadkiem zobaczyłaś jego maila? Powiedz mu o tym, niech wie, że nie grzebiesz mu w poczcie, bo gdy prawda wyjdzie na jaw niechcący, dużo trudniej będzie wytłumaczyć. Bądźcie dla siebie wyrozumiali. Każdy ma zalety i wady, skupmy się więc na tych pierwszych, postarajmy zaakceptować drugie. Jesteśmy różni i dzięki temu możemy konfrontować różne poglądy. Przekujmy te różnice na coś dobrego. Znajdźmy w nich coś, co wzbogaca nasze życie.
Szukajcie wspólnych rozwiązań. Kompromisom mówcie nie. Kompromis wcale nie jest taki dobry, bo niestety w jego wyniku na ogół obie osoby są niezadowolone. Najlepsze rozwiązanie to takie, które przynosi zadowolenie obu stronom.
Dajcie też sobie przestrzeń. Niech każdy ma swój kawałek świata. Zapominanie o własnych granicach, zainteresowaniach, potrzebach, zazwyczaj kończy się rozczarowaniem i frustracją.

I na koniec: po prostu bądźcie ze sobą. Blisko. Ciepło. Serdecznie. Z miłością.

wtorek, 25 marca 2014

Jak się dogadać w związku, część 2

Część 2
Dobry żart jest tynfa wart
Jedną z cech, które wymieniamy, opisując swój ideał partnera, jest poczucie humoru. Okazuje się, że łatwiej nam się żyje z optymistą, nawet tym niepoprawnym, niż ze smutasem. Warto to wziąć pod uwagę, gdy problemy w związku zaczynają nas przerastać. Może musimy się więcej śmiać? Z siebie, z własnych wad, niedociągnięć… Każdy z nas ma jakieś nawyki, które irytują drugą osobę, ale może łatwiej będzie je zmienić, gdy będziemy z nich żartować, niż po raz kolejny na siebie krzyczeć.
Czasem żart bywa też dobrym sposobem na rozładowanie atmosfery w czasie kłótni. Czasem. Bo jeśli negatywne emocje sięgają zenitu, żart może zostać odebrany jako lekceważenie lub bagatelizowanie, a nie próba porozumienia.
Można też ustalić słowo hasło, które oznacza, że sprawy zaszły za daleko i trzeba przerwać dyskusję, dopóki emocje nie opadną.

Bezsenne noce, ciche dni
Jeśli ktoś twierdzi, że sukces tkwi w tym, żeby nie iść spać pokłóconym, to można mu tylko zazdrościć. Albo ma duże szczęście, albo nigdy nie był w stałym związku. Bo czasem po prostu się nie da. Czasem problem jest na tyle poważny, że trzeba się z nim przespać i dopiero rano o nim rozmawiać. Czasem te kilka nocnych godzin, nawet nieprzespanych, pozwoli nabrać dystansu i rano wrócić do rozmowy z bardziej racjonalnym podejściem.
Zupełnie inaczej jest już jednak w przypadku tzw. cichych dni. To metoda z góry skazana na porażkę. Nieodzywanie się przez wiele godzin czy dni do partnera sprawia, że żal się zapieka i coraz bardziej oddalamy się od siebie. Bo przez ten czas naprawdę wiele może się w nas wydarzyć, a i ta druga strona może stracić chęć porozumienia po takiej „karze”.
Tak naprawdę, jest to też forma unikania problemu. Bo gdy już „nagrodzimy” partnera swoim zainteresowaniem, to pewnie nie wrócimy do wcześniejszej rozmowy. A unikanie trudnych tematów prowadzi tylko i wyłącznie do gromadzenia się między nami negatywnej energii, żalów i pretensji, które koniec końców znajdą ujście, jeśli nie w awanturze, to w rosnącej niechęci, oddalaniu się od siebie, a nawet zdradzie. A potem w pozwie czytamy: „wnoszę o rozwód z powodu niezgodności charakterów”. A powinno być: „wnoszę o rozwód z powodu braku rozmowy”.
A co, gdy nie da się rozmawiać?
Z pomocą mogą przyjść inne formy komunikacji: napiszcie do siebie list, maila, wiadomość (tylko nie sms!) Czasem pisanie pomaga nam zmienić stosunek do pewnych spraw. Osoba pisząca nabiera dystansu do swoich słów, bo wyraża je w sposób wymagający namysłu, spokojniejszy, może przeczytać, co napisała i spokojnie to przemyśleć. Osoba czytająca może wrócić do niektórych sformułowań, odnieść się do nich, zweryfikować własną interpretację tego, co przeczytała.
Innym sposobem może być wyjście do restauracji czy kawiarni i tam dokończenie rozmowy. Sytuacja publiczna pomoże okiełznać emocje i bardziej ważyć słowa.
Nie radzę stosować arbitrów, pytać o zdanie koleżanki czy kolegi. Może się to skończyć niechęcią partnera do tej osoby na długi czas, a nawet zaognieniem konfliktu, bo zostanie to odebrane jako zdradzenie waszych intymnych spraw.

Tips and trick
Kochani, jak nie powiecie partnerowi, o co chodzi, to on nie będzie wiedział o co chodzi! Taką to mądrość życiową przekazał mi Internet. I ileż w niej prawdy!!!
Jeśli nie chcesz, żeby Twój ukochany zapominał o ważnych dla Was datach, powiedz mu o tym i stwórzcie wspólny kalendarz, albo umówcie się, że będziesz mu przypominać na tydzień wcześniej. Dzięki temu Ty dostaniesz kwiaty, a on uniknie kolejnego „focha”.
Jeśli uwielbiasz gry komputerowe, a Twoja dziewczyna wścieka się, że nie poświęcasz jej czasu – zaproś ją na miłą randkę i pogadajcie o tym. Może da się ustalić, w jakie dni spędzacie czas razem, a kiedy zajmujecie się swoim hobby? Bo jeśli znowu skończy się awanturą, to żadne z was nie wyjdzie z tej konfrontacji zadowolone. Ona będzie sfrustrowana, a ty i tak nie uzyskasz miłego wieczoru, a tylko ciągłe utyskiwania.
Zmywanie naczyń, pranie, prasowanie – zwykłe codzienne obowiązki służące nam wszystkim, a są jedną z najczęstszych przyczyn kłótni w małżeństwie. Ten problem jednak da się rozwiązać przy odrobinie dobrej woli.
Można na przykład ustalić konkretny zakres obowiązków. Zrobić listę: „Ty robisz to, a ja to”. Ale lista nie może być zrobiona na zasadzie: „ja tego nie lubię, to Ty to będziesz robić”. Jeśli on z pracy wraca o 19.00, a ustalacie, że on gotuje, to obiad będziecie jeść o 22.00. Ani to zdrowe, ani mądre. Lista musi być tak stworzona, żeby nie tylko uwzględniała osobiste preferencje, ale żeby też zawierała realia, w jakich żyjecie.

Zaakceptuj to, na co nie masz wpływu
Bardzo ważnymi elementami związku są akceptacja i wyrozumiałość. Kiedy decydujemy się na życie we dwoje, „bierzemy” tę drugą osobę z dobrodziejstwem inwentarza. Jeśli więc już przed zamieszkaniem razem/ślubem/podjęciem decyzji, są rzeczy, które Was drażnią, warto zastanowić się, jakie wady i zalety ma druga osoba i z którymi możecie żyć, a z którymi nie. Warto też pamiętać, że wybraliśmy tego człowieka ze względu na te dobre cechy i mimo złych, i w tej właśnie kolejności rozważać powyższe. Oczywiście, są chwile, kiedy trudno jest pamiętać o tym, że Wasz ukochany/ukochana jest czułym partnerem, dobrym tatą/mamą, uczciwym człowiekiem. Na ogół myślimy wtedy, co za okropny człowiek, jest beznadziejny pod każdym względem. Dobrze mieć wówczas na podorędziu małą ściągawkę. Usiądźcie kiedyś i spiszcie te rzeczy, które w sobie najbardziej kochacie. Zatrzymajcie taką listę na trudne chwile.
Bądźmy też wyrozumiali dla siebie. Ludzie często mówią po chorobie czy wypadkach: „gdybym wiedziała, że tak będzie, nie przejmowałabym się drobiazgami”. Bądźmy mądrzejsi i przestańmy przejmować się nimi już dziś. Jeśli on wraca zmęczony z pracy, nie zaczynajmy wieczoru od awantury o nieumyte naczynia. Gdy ona wraca załamana po kłótni z szefem, wysłuchajmy spokojnie jej opowieści i dajmy się wygadać – nawet jeśli w głowie mamy już 10 sposobów na rozwiązanie tej sytuacji. Starajmy się, choć w najmniejszym stopniu, przyjąć perspektywę drugiej osoby i czasem po prostu słuchać i być blisko...

poniedziałek, 24 marca 2014

Jak się dogadać w związku?

Czasem zdarza mi się popełnić jakiś tekst poza blogiem. W styczniu napisałam do Pochodni, czasopisma niewidomych i słabowidzących, tekst o porozumiewaniu się w związkach. Wrzucam go też tutaj, może kogoś zainspiruje?
A przy okazji zachęcam do czytania Pochodni: www.pochodnia.pzn.org.pl.

Część 1: 

Zmywarka, e-mail, pralka, telefon komórkowy, poradniki, romantyczne wyjazdy we dwoje dostępne na wyciągnięcie ręki – to wszystko miało nam ułatwić bycie razem, bycie blisko, miało rozwiązać nasze problemy ze wspólnym spędzeniem czasu i konflikty o zmywanie, pranie, sprzątanie. To wszystko miało sprawić, że nasze życie ułoży się jak w bajce, bo przecież w każdej chwili możemy do siebie zadzwonić, napisać, a większość podzielonych po równo obowiązków załatwi za nas coraz to lepszy i tańszy sprzęt agd… Tylko czemu coraz dalej nam do siebie?

Liczba rozwodów wzrasta. Coraz mniej par decyduje się też na ślub. O tym, czemu tak jest, napisano niejedną książkę i niejeden artykuł. Niejeden psycholog, socjolog, analityk poświęcił temu niejedną bezsenną noc. I nadal nic. Według najnowszych statystyk rozwodzi się już co trzecia para w Polsce.
Z badań wynika, między innymi, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać, a wiara w romantyczną miłość rodem z komedii romantycznej sprawia, że zapominamy o pracy nad związkiem.
Ale zamiast rozwodzić się nad przyczynami, proponuję kilka tematów do rozważań, razem lub osobno, do spokojnego przemyślenia i wdrożenia w życie, zanim uznamy, że nie po drodze nam do siebie.

Od spotykania do zamieszkania
Wiele osób uważa, że mieszkanie ze sobą przed ślubem stanowi dobry sprawdzian dla związku. Warto się jednak zastanowić wcześniej, czy propozycja „zamieszkajmy razem na próbę” nie oznacza, że chcemy partnera przetestować, jak nie przymierzając nowy telefon. Bo czy naprawdę da się w ten sposób jakoś kogoś sprawdzić? Życie pokazuje, że jednak nie. Na trwałość naszego związku nie wpływa to, czy jesteśmy ze sobą przed ślubem 10 lat czy dwa, czy mieszkamy ze sobą wcześniej czy nie. I tak trzeba się prędzej czy później dotrzeć, a problemów, które mogą się pojawić na różnych etapach życia, nie sposób przewidzieć. Znaczenie ma to, jak podchodzimy do naszej relacji. Czy miłość naprawdę trzeba testować? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami, a ja Wam podpowiem, że największym testem dla miłości jest po prostu bycie razem.
No ale dobrze, postanowiliśmy, że razem mieszkamy. Nawet się zaręczyliśmy, żeby ciocia Jadzia nie marudziła. I pojawia się temat ślubu. Wiele par uważa, że nie jest im to potrzebne. Jeśli oboje nie chcą, ok, sprawa jasna. Gorzej, kiedy ona chce, a on nie. Albo odwrotnie. Zawsze proponuję takim parom odpowiedzenie sobie na proste pytanie: „czemu nie chcę się żenić/wyjść za mąż?

Miłości (nie) wystarczy, że jest
W czasach, w których małżeństwa zawiera się tylko z miłości, a w kinach i telewizji czeka na nas co chwila kolejny romantyczny film z happy endem, ciężko jest przyjąć, że sama miłość nie wystarczy, by stworzyć udany związek. Tych, którzy uważają, że wielkie uczucie jest jednym warunkiem, aby się dogadać, muszę zasmucić: nawet najbardziej kochająca się para może się rozstać, jeśli nie będzie chęci porozumienia i pracy nad sobą. Po namiętnym i pełnym emocji początku przychodzi bowiem szara rzeczywistość i nagle okazuje się, że niepozmywane naczynia stają się przyczyną dwudniowej kłótni. I co wtedy?
Nie ma pary, która się czasem nie kłóci. A jeśli słyszę, że ktoś się nigdy nie kłóci, od razu zastanawiam się, ile tematów tabu ma taka para. Kłótnie same w sobie nie są złe. Pozwalają poruszyć trudne tematy, dać ujście emocjom, oczyszczają atmosferę. A jednak wielu osobom wydaje się, że kłótnia to już dramat, koniec relacji. Nie, kłótnia może być dobra, pod warunkiem, że umiemy się kłócić. Jak to umiemy? - zapytacie. Przecież kłótnie są w emocjach! A jednak. Można nauczyć się tak kłócić, żeby kłótnia stała się czymś konstruktywnym.

Kocha, lubi, szanuje…
Po pierwsze, nawet podczas największej awantury, należy okazywać sobie szacunek. Wyzywanie kogoś, rzucanie w niego przedmiotami, bicie – to przecież oznaka wrogości, niechęci, lekceważenia. Tak samo jak sarkazm i ironia – broń o tyle skuteczna, o ile chcemy zakończyć kłótnię bez osiągnięcia porozumienia. Nawet w największych emocjach warto pilnować języka, bo czasem jedno nieopatrzne zdanie i cały związek staje pod znakiem zapytania.
Jak więc się dogadać? Jeśli temat jest bardzo trudny i wywołuje wiele emocji, warto zrobić przerwę w kłótni. W chwili, gdy do głowy przyjdzie nam, że to wszystko idzie za daleko, warto poprosić o chwilę przerwy. Ale uwaga, nie jest nią wybieganie w złości z domu. Takie wybieganie świadczy raczej o naszym braku szacunku do drugiej osoby. Przecież nie dość, że zostawiamy ją w środku ważnej dyskusji, co samo w sobie jest już lekceważeniem, to jeszcze narażamy ją na stres związany z naszą nieobecnością i niewiedzą o tym, gdzie się znajdujemy. Lepiej jest wyjść do drugiego pokoju, zrobić kilka głębszych wdechów, może nawet wyjrzeć przez okno. Pozwoli nam to ochłonąć (czasem dosłownie) i choć odrobinę zdystansować się do sytuacji.
Tutaj warto dodać, że szacunek jest w ogóle jedną z najważniejszych rzeczy w związku. Oczekujemy go od innych, od naszego szefa, przyjaciół, obcych ludzi na ulicy. A w relacji z ukochanym często o nim zapominamy. Bo czy wyśmiewanie partnera/ki przy znajomych albo nieużywanie słów „dziękuję” i „proszę” świadczy o tym, że ją szanujemy? Czy warczycie czasem z irytacją na panią w sklepie tylko dlatego, że macie zły humor? Czy wyzywacie koleżankę w pracy, bo położyła torebkę nie w tym miejscu, w którym byście chcieli?
No właśnie. To dlaczego robimy tak w związku? Będąc razem, mamy czasem wrażenie zacierania się granic. Ktoś jest nam tak bliski, że zapominamy, że ma swoją przestrzeń, swoje przyzwyczajenia i potrzeby. Wydaje nam się, że jeśli nas kocha, to zniesie wszystko, wszystko wybaczy. No bo przecież my byśmy wybaczyli… Tak. Do pierwszego razu.
Szacunek powinien wyrażać się na wiele sposobów, a przede wszystkim w sposobie komunikacji. Często w nerwach zapominamy o tym, że nasze słowa albo zachowanie mogą drugą osobę bardzo zranić. Dlatego właśnie ze względu na szacunek do niej, czasem trzeba się powstrzymać przed powiedzeniem czegoś, wziąć głęboki wdech, przełknąć gorzkie słowa i zastanowić się spokojnie, czy naprawdę chcemy to powiedzieć. Warto też używać zwykłych formułek grzecznościowych. Zupełnie inaczej brzmi, gdy powiemy: „podaj mi proszę płaszcz, kochanie” niż: „może byś mi płaszcz podał?!”
Często zapominamy też w związku o lojalności. Nie raz słyszałam młodą kobietę, wyszydzającą swojego partnera przy jego znajomych. Opowiadanie o przywarach i potknięciach drugiej osoby może być zabawne wtedy, gdy anegdotka nikogo nie ośmiesza, a obie strony godzą się na odsłonięcie szczegółów wspólnego życia. Jeśli jednak omawiamy intymne sprawy bez zgody partnera lub robimy z niego pośmiewisko, okazujemy mu tym samym brak lojalności i szacunku.

piątek, 14 marca 2014

Metro 2033 – Dmitry Glukhovsky

Nie jestem fanką science fiction. Jakoś nie przekonują mnie autorskie wizje przyszłości. Niemniej jednak Metro 2033 wciągnęło mnie bez reszty w swoje mroczne tunele i pochłonęło.
Jest to historia o ludziach, którzy żyją w podziemiach moskiewskiego metra, zmuszeni do tego wojną atomową. Świat zewnętrzny, skażony po wybuchu, pełen jest dziwnych, wynaturzonych stworzeń, a do tego promieniowanie nadal jest silne, dlatego tylko wybrani ludzie - stalkerzy - mogą wychodzić na powierzchnię. Główny bohater Artem wyrusza ze swojej zagrożonej atakiem dziwnych kreatur stacji na koniec metra, by prosić o pomoc mieszkańców Polis, najbardziej rozwiniętej stacji w metrze. Po drodze, szukając odpowiedzi na pytanie, co lub kto zagraża metru, znajduje też odpowiedź na wiele innych, czasem nawet egzystencjalnych pytań.
Świat wykreowany przez Glukhowskiego jest mroczny, niesamowity, ale i wiarygodny. Wszystko tu się trzyma kupy, wszystko ma sens, nawet jeśli pewne zjawiska wydają się dziwne i niewytłumaczalne. Powiem nawet więcej: Metro 2033 jest tak przekonujące, że aż przerażające. Bo przecież wizja wojny atomowej nie jest już w dzisiejszych światach wymysłem autorów s-fi, ale raczej realnym zagrożeniem. A jej efekty? Jej efekty Glukhovsky opisuje tak, że ciarki przechodzą, a jazda metrem przestaje być tylko podróżą z punktu A do punktu B. Bohaterowie, choć czasem przypominający standardowych bohaterów filmów sensacyjnych, są spójni i przekonujący. Jednocześnie wiele jest tu filozofii, przemyśleń, trudnych pytań. Wędrówka z Artemem po metrze, to jednocześnie wędrówka po współczesnej historii. To też ciągłe poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: co my tu robimy i jaki ma to sens?
Polecam. Ale lepiej nie czytać wieczorami.

poniedziałek, 3 marca 2014

Niewidzialna Wystawa

Jak część z Was wie, pracuję z niewidomymi i słabowidzącymi. A może raczej to Oni pracują ze mną, ucząc mnie codziennie swojej rzeczywistości. Brzmi to patetycznie, ale sama sobie wydaję się śmieszna z moimi codziennymi drobnymi problemami, gdy widzę ludzi, którzy mieliby pełne prawo marudzić, a codziennie witają mnie w pracy z uśmiechem. Mnóstwo się od nich nauczyłam, egoistycznie korzystam z ich rad i pomocy, aby więcej rozumieć i więcej widzieć.
Nie miałam więc wyjścia i poszłam przekonać się, jak to jest "żyć w ciemności" – czyli odwiedziłam Niewidzialną Wystawę. Nie mogę Wam napisać, co się na niej dzieje i jak to wygląda, bo zepsułabym całą zabawę, ale zachęcam – idźcie, przekonajcie się. Każdy będzie to przeżywał inaczej, ale zawsze warto. Nie tylko po to, by poznać perspektywę osoby niewidomej, ale też po to, by poznać własną reakcję na to, co Was tam spotka. Wczuć się w niewidomego, to jedno, ogromne, niewyobrażalne doświadczenie. Ale poczuć samego siebie innymi zmysłami niż wzrokiem, to drugie, równie ważne. Jak wiele poświęcamy na patrzenie, a ile na czucie?
Pamiętam takie ćwiczenia na psychologii z prowadzeniem osoby, która ma zamknięte oczy. Były trudne, przerażające. Dla osoby mającej tak szeroką "bańkę prywatności" jak ja, jeszcze trudniejsze, bo trzeba komuś pozwolić wejść we własną przestrzeń. A teraz codziennie widzę ludzi, którzy wpuszczają innych w tę przestrzeń, bo nie mają wyjścia. Wpuścili mnie znacznie dalej, bo do swojego świata, i dlatego poszłam na Niewidzialną, żeby ten świat poznać z ich perspektywy.
Najpierw czułam się niepewnie, choć pewność przewodnika stanowiła ogromne oparcie. A potem się wczułam. Dałam odpocząć oczom. Kazałam pracować innym zmysłom. Odkryłam przy okazji, ze gdy wyłączam wzrok, część mojego umysłu chce natychmiast odpoczywać! I zaktywizowanie tej części trwało o wiele dłużej niż zwiedzanie wystawy... (przy okazji doświadczyłam też wyjątkowego poczucia odprężenia - może tak czują się na początku ludzie w komorze deprywacyjnej? Ale to chyba tylko kolejny sygnał, że potrzebuję wyprowadzić się w leśną, mazurską głuszę, w której będę mogła wreszcie zaznać ciszy i spokoju, których nie ma w wielkim, brzydkim mieście.) Odkryłam też inne, ważne rzeczy. Nie napiszę Wam, jakie, bo każdy musi je odkryć dla siebie. Musiałam przesunąć swoje granice, pokonać opór przed dotykiem innej osoby. Musiałam aktywować swój zmysł orientacji, a wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, ze nie nie jest on zbyt duży. Aż wreszcie musiałam się zmusić do wyjścia stamtąd, bo nie czułam, że już wszystko rozumiem. I nadal nie czuję. I choć jestem na uprzywilejowanej pozycji, bo wiem mniej więcej, z czym zmagają się osoby niewidome, nadal nie czuję się kompetentna, żeby powiedzieć im – wiem, jak się czujecie. Ale mogę sobie przynajmniej już wyobrazić.
I uważam, że każdy powinien sobie to spróbować wyobrazić. Z różnych powodów: społecznych, osobistych, kulturowych. To dobre doświadczenie. Idźcie na Niewidzialną i podzielcie się ze mną wrażeniami: http://niewidzialna.pl/.