Strony

poniedziałek, 24 marca 2014

Jak się dogadać w związku?

Czasem zdarza mi się popełnić jakiś tekst poza blogiem. W styczniu napisałam do Pochodni, czasopisma niewidomych i słabowidzących, tekst o porozumiewaniu się w związkach. Wrzucam go też tutaj, może kogoś zainspiruje?
A przy okazji zachęcam do czytania Pochodni: www.pochodnia.pzn.org.pl.

Część 1: 

Zmywarka, e-mail, pralka, telefon komórkowy, poradniki, romantyczne wyjazdy we dwoje dostępne na wyciągnięcie ręki – to wszystko miało nam ułatwić bycie razem, bycie blisko, miało rozwiązać nasze problemy ze wspólnym spędzeniem czasu i konflikty o zmywanie, pranie, sprzątanie. To wszystko miało sprawić, że nasze życie ułoży się jak w bajce, bo przecież w każdej chwili możemy do siebie zadzwonić, napisać, a większość podzielonych po równo obowiązków załatwi za nas coraz to lepszy i tańszy sprzęt agd… Tylko czemu coraz dalej nam do siebie?

Liczba rozwodów wzrasta. Coraz mniej par decyduje się też na ślub. O tym, czemu tak jest, napisano niejedną książkę i niejeden artykuł. Niejeden psycholog, socjolog, analityk poświęcił temu niejedną bezsenną noc. I nadal nic. Według najnowszych statystyk rozwodzi się już co trzecia para w Polsce.
Z badań wynika, między innymi, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać, a wiara w romantyczną miłość rodem z komedii romantycznej sprawia, że zapominamy o pracy nad związkiem.
Ale zamiast rozwodzić się nad przyczynami, proponuję kilka tematów do rozważań, razem lub osobno, do spokojnego przemyślenia i wdrożenia w życie, zanim uznamy, że nie po drodze nam do siebie.

Od spotykania do zamieszkania
Wiele osób uważa, że mieszkanie ze sobą przed ślubem stanowi dobry sprawdzian dla związku. Warto się jednak zastanowić wcześniej, czy propozycja „zamieszkajmy razem na próbę” nie oznacza, że chcemy partnera przetestować, jak nie przymierzając nowy telefon. Bo czy naprawdę da się w ten sposób jakoś kogoś sprawdzić? Życie pokazuje, że jednak nie. Na trwałość naszego związku nie wpływa to, czy jesteśmy ze sobą przed ślubem 10 lat czy dwa, czy mieszkamy ze sobą wcześniej czy nie. I tak trzeba się prędzej czy później dotrzeć, a problemów, które mogą się pojawić na różnych etapach życia, nie sposób przewidzieć. Znaczenie ma to, jak podchodzimy do naszej relacji. Czy miłość naprawdę trzeba testować? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami, a ja Wam podpowiem, że największym testem dla miłości jest po prostu bycie razem.
No ale dobrze, postanowiliśmy, że razem mieszkamy. Nawet się zaręczyliśmy, żeby ciocia Jadzia nie marudziła. I pojawia się temat ślubu. Wiele par uważa, że nie jest im to potrzebne. Jeśli oboje nie chcą, ok, sprawa jasna. Gorzej, kiedy ona chce, a on nie. Albo odwrotnie. Zawsze proponuję takim parom odpowiedzenie sobie na proste pytanie: „czemu nie chcę się żenić/wyjść za mąż?

Miłości (nie) wystarczy, że jest
W czasach, w których małżeństwa zawiera się tylko z miłości, a w kinach i telewizji czeka na nas co chwila kolejny romantyczny film z happy endem, ciężko jest przyjąć, że sama miłość nie wystarczy, by stworzyć udany związek. Tych, którzy uważają, że wielkie uczucie jest jednym warunkiem, aby się dogadać, muszę zasmucić: nawet najbardziej kochająca się para może się rozstać, jeśli nie będzie chęci porozumienia i pracy nad sobą. Po namiętnym i pełnym emocji początku przychodzi bowiem szara rzeczywistość i nagle okazuje się, że niepozmywane naczynia stają się przyczyną dwudniowej kłótni. I co wtedy?
Nie ma pary, która się czasem nie kłóci. A jeśli słyszę, że ktoś się nigdy nie kłóci, od razu zastanawiam się, ile tematów tabu ma taka para. Kłótnie same w sobie nie są złe. Pozwalają poruszyć trudne tematy, dać ujście emocjom, oczyszczają atmosferę. A jednak wielu osobom wydaje się, że kłótnia to już dramat, koniec relacji. Nie, kłótnia może być dobra, pod warunkiem, że umiemy się kłócić. Jak to umiemy? - zapytacie. Przecież kłótnie są w emocjach! A jednak. Można nauczyć się tak kłócić, żeby kłótnia stała się czymś konstruktywnym.

Kocha, lubi, szanuje…
Po pierwsze, nawet podczas największej awantury, należy okazywać sobie szacunek. Wyzywanie kogoś, rzucanie w niego przedmiotami, bicie – to przecież oznaka wrogości, niechęci, lekceważenia. Tak samo jak sarkazm i ironia – broń o tyle skuteczna, o ile chcemy zakończyć kłótnię bez osiągnięcia porozumienia. Nawet w największych emocjach warto pilnować języka, bo czasem jedno nieopatrzne zdanie i cały związek staje pod znakiem zapytania.
Jak więc się dogadać? Jeśli temat jest bardzo trudny i wywołuje wiele emocji, warto zrobić przerwę w kłótni. W chwili, gdy do głowy przyjdzie nam, że to wszystko idzie za daleko, warto poprosić o chwilę przerwy. Ale uwaga, nie jest nią wybieganie w złości z domu. Takie wybieganie świadczy raczej o naszym braku szacunku do drugiej osoby. Przecież nie dość, że zostawiamy ją w środku ważnej dyskusji, co samo w sobie jest już lekceważeniem, to jeszcze narażamy ją na stres związany z naszą nieobecnością i niewiedzą o tym, gdzie się znajdujemy. Lepiej jest wyjść do drugiego pokoju, zrobić kilka głębszych wdechów, może nawet wyjrzeć przez okno. Pozwoli nam to ochłonąć (czasem dosłownie) i choć odrobinę zdystansować się do sytuacji.
Tutaj warto dodać, że szacunek jest w ogóle jedną z najważniejszych rzeczy w związku. Oczekujemy go od innych, od naszego szefa, przyjaciół, obcych ludzi na ulicy. A w relacji z ukochanym często o nim zapominamy. Bo czy wyśmiewanie partnera/ki przy znajomych albo nieużywanie słów „dziękuję” i „proszę” świadczy o tym, że ją szanujemy? Czy warczycie czasem z irytacją na panią w sklepie tylko dlatego, że macie zły humor? Czy wyzywacie koleżankę w pracy, bo położyła torebkę nie w tym miejscu, w którym byście chcieli?
No właśnie. To dlaczego robimy tak w związku? Będąc razem, mamy czasem wrażenie zacierania się granic. Ktoś jest nam tak bliski, że zapominamy, że ma swoją przestrzeń, swoje przyzwyczajenia i potrzeby. Wydaje nam się, że jeśli nas kocha, to zniesie wszystko, wszystko wybaczy. No bo przecież my byśmy wybaczyli… Tak. Do pierwszego razu.
Szacunek powinien wyrażać się na wiele sposobów, a przede wszystkim w sposobie komunikacji. Często w nerwach zapominamy o tym, że nasze słowa albo zachowanie mogą drugą osobę bardzo zranić. Dlatego właśnie ze względu na szacunek do niej, czasem trzeba się powstrzymać przed powiedzeniem czegoś, wziąć głęboki wdech, przełknąć gorzkie słowa i zastanowić się spokojnie, czy naprawdę chcemy to powiedzieć. Warto też używać zwykłych formułek grzecznościowych. Zupełnie inaczej brzmi, gdy powiemy: „podaj mi proszę płaszcz, kochanie” niż: „może byś mi płaszcz podał?!”
Często zapominamy też w związku o lojalności. Nie raz słyszałam młodą kobietę, wyszydzającą swojego partnera przy jego znajomych. Opowiadanie o przywarach i potknięciach drugiej osoby może być zabawne wtedy, gdy anegdotka nikogo nie ośmiesza, a obie strony godzą się na odsłonięcie szczegółów wspólnego życia. Jeśli jednak omawiamy intymne sprawy bez zgody partnera lub robimy z niego pośmiewisko, okazujemy mu tym samym brak lojalności i szacunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz