Jak część z Was wie, pracuję z niewidomymi i słabowidzącymi. A może raczej to Oni pracują ze mną, ucząc mnie codziennie swojej rzeczywistości. Brzmi to patetycznie, ale sama sobie wydaję się śmieszna z moimi codziennymi drobnymi problemami, gdy widzę ludzi, którzy mieliby pełne prawo marudzić, a codziennie witają mnie w pracy z uśmiechem. Mnóstwo się od nich nauczyłam, egoistycznie korzystam z ich rad i pomocy, aby więcej rozumieć i więcej widzieć.
Nie miałam więc wyjścia i poszłam przekonać się, jak to jest "żyć w ciemności" – czyli odwiedziłam Niewidzialną Wystawę. Nie mogę Wam napisać, co się na niej dzieje i jak to wygląda, bo zepsułabym całą zabawę, ale zachęcam – idźcie, przekonajcie się. Każdy będzie to przeżywał inaczej, ale zawsze warto. Nie tylko po to, by poznać perspektywę osoby niewidomej, ale też po to, by poznać własną reakcję na to, co Was tam spotka. Wczuć się w niewidomego, to jedno, ogromne, niewyobrażalne doświadczenie. Ale poczuć samego siebie innymi zmysłami niż wzrokiem, to drugie, równie ważne. Jak wiele poświęcamy na patrzenie, a ile na czucie?
Pamiętam takie ćwiczenia na psychologii z prowadzeniem osoby, która ma zamknięte oczy. Były trudne, przerażające. Dla osoby mającej tak szeroką "bańkę prywatności" jak ja, jeszcze trudniejsze, bo trzeba komuś pozwolić wejść we własną przestrzeń. A teraz codziennie widzę ludzi, którzy wpuszczają innych w tę przestrzeń, bo nie mają wyjścia. Wpuścili mnie znacznie dalej, bo do swojego świata, i dlatego poszłam na Niewidzialną, żeby ten świat poznać z ich perspektywy.
Najpierw czułam się niepewnie, choć pewność przewodnika stanowiła ogromne oparcie. A potem się wczułam. Dałam odpocząć oczom. Kazałam pracować innym zmysłom. Odkryłam przy okazji, ze gdy wyłączam wzrok, część mojego umysłu chce natychmiast odpoczywać! I zaktywizowanie tej części trwało o wiele dłużej niż zwiedzanie wystawy... (przy okazji doświadczyłam też wyjątkowego poczucia odprężenia - może tak czują się na początku ludzie w komorze deprywacyjnej? Ale to chyba tylko kolejny sygnał, że potrzebuję wyprowadzić się w leśną, mazurską głuszę, w której będę mogła wreszcie zaznać ciszy i spokoju, których nie ma w wielkim, brzydkim mieście.) Odkryłam też inne, ważne rzeczy. Nie napiszę Wam, jakie, bo każdy musi je odkryć dla siebie. Musiałam przesunąć swoje granice, pokonać opór przed dotykiem innej osoby. Musiałam aktywować swój zmysł orientacji, a wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, ze nie nie jest on zbyt duży. Aż wreszcie musiałam się zmusić do wyjścia stamtąd, bo nie czułam, że już wszystko rozumiem. I nadal nie czuję. I choć jestem na uprzywilejowanej pozycji, bo wiem mniej więcej, z czym zmagają się osoby niewidome, nadal nie czuję się kompetentna, żeby powiedzieć im – wiem, jak się czujecie. Ale mogę sobie przynajmniej już wyobrazić.
I uważam, że każdy powinien sobie to spróbować wyobrazić. Z różnych powodów: społecznych, osobistych, kulturowych. To dobre doświadczenie. Idźcie na Niewidzialną i podzielcie się ze mną wrażeniami: http://niewidzialna.pl/.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz