Złośliwi ludzie byli, są i będą. Ale w czasach mediów społecznościowych bycie wrednym ma zupełnie inny wymiar – nie musisz już mówić pewnych rzeczy prosto w oczy drugiej osobie, co czasem jednak sprawiało, że łagodziłeś swoją wypowiedź. Teraz możesz napisać pod czyimś postem naprawdę nieprzyjemne rzeczy i nie ponieść żadnych konsekwencji. Możesz również wylać z siebie złość, bez odpowiedzialności za to, jaką krzywdę komuś wyrządzasz.
Hejterów można podzielić na trzy grupy: pierwsza z nich to osoby, które lubią dominować, uważają się za lepsze od innych, wierzą w podziały międzyludzkie, nie akceptują poglądów odmiennych od swoich. To, ci którzy najczęściej wyrażają opinię, że jakaś grupa społeczna jest lepsza od innej, nie tolerują słabości i wyszydzają ludzi, którzy radzą sobie w życiu gorzej niż oni. Druga to anonimowi (przynajmniej pozornie!) użytkownicy Internetu, którzy bardzo chronią swoją prywatność i publikują nienawistne komentarze pod pseudonimami, nickami, ukrywając się pod fikcyjnymi osobowościami. Często zmieniają konta na portalach, e-maile, tożsamość, dzięki czemu czują się bezkarni i bezpieczni, a to wzmaga ich agresję w sieci. Ale uwaga! Anonimowość jest złudna – to, że podpisujesz się pod postem jako Misiaczek73, nie oznacza, że policja nie dotrze do twoich danych osobowych! Trzecią grupą hejterów są osoby opłacane, by pisać negatywne komentarze, najczęściej w celach politycznych lub marketingowych – to tzw. trolle internetowe. Ich działalność nakierowana jest na eliminację konkurencji, podważenie czyjejś wiarygodności czy propagowanie konkretnych poglądów poprzez negację odmiennych przekonań (na podstawie badań przeprowadzonych w Polsce w 2014 r., Emilia Szymczak, „Hejting jako przykład współczesnego zagrożenia w przestrzeni społecznej”).
Co ciekawe, ludzie ci pochodzą z różnych środowisk, są w różnym wieku i różnej płci. Wbrew stereotypom hejter może być zarówno młodym, wykształconym mężczyzną, odnoszącym sukces zawodowy, jak i starszą panią, którą spotykamy codziennie w autobusie.
Trochę liczb
57% młodzieży przynajmniej raz dziennie śledzi posty zamieszczone przez innych pod swoimi wpisami. 14% często zmienia poglądy pod wpływem internetowych opinii. 10% przyznaje, że stosowanie obraźliwych komentarzy jest dla nich formą rozrywki. 66% twierdzi, że hejtowanie jest sposobem na wyrażenie własnej opinii. A to dane dotyczące jedynie młodzieży! Z raportu wynika wręcz, że skłonność do hejtowania nasila się w liceum, a najwięcej hejterów znajduje się wśród 19-latków (dane z publikacji „Wilki i owce w Internecie, czyli raport na temat hejtu wśród młodzieży”, przygotowanej w 2016 r. przez organizację Global Dignity pod patronatem Rzecznika Praw Dziecka).
Jeśli chodzi o dorosłych, to z badań SW RESEARCH z 2015 r., którymi objęto 800 osób w wieku 16–64 lata, wynika, że 53,4% internautów przynajmniej raz spotkało się z hejtem w sieci. Co czwarta badana osoba padła ofiarą hejtera, a 11,3% sama nim była! Co ciekawe, częściej hejtowali ludzie do 24 r.ż. z wykształceniem średnim lub zawodowym, mieszkający w dużych i średnich miastach. To zadaje kłam powszechnemu przekonaniu o pochodzeniu hejterów z nizin społecznych.
Powyższe liczby nie wyglądają najlepiej, tym bardziej jeśli weźmie się pod uwagę, że są to badania sprzed 4 lat, a zjawisko hejtowania się nasila. Co więcej, badacze nadal nie potrafią jasno odpowiedzieć na pytanie, skąd się ono bierze i dlaczego tak wielu ludzi wylewa z siebie nienawiść w sieci.
Próba diagnozy
Komentarze pod postami, nawet te nieanonimowe, pozwalają autorowi pozostać bezkarnym. Zazwyczaj najgorsze, co może go spotkać, to zbanowanie – czyli zablokowanie możliwości dodawania komentarzy lub niechęć ze strony pozostałych internautów. Rzadko zdarza się, by ktoś taki hejt zgłosił np. na policję. Na ogół więc nie ponosi żadnych innych konsekwencji – bo przecież Internet szybko zapomina i jego złośliwości po prostu znikną w zalewie innych. Niewiele jest też rozwiązań prawnych, które pozwalałyby takiego człowieka pociągnąć do odpowiedzialności, a i mało kto wie, że jest to w ogóle możliwe (patrz wskazówki na końcu tekstu).
Pierwszą przyczyną może więc być poczucie bezpieczeństwa: mogę powiedzieć naprawdę straszne rzeczy bez poważnych konsekwencji. To domniemanie zawsze każe mi się zastanowić nad tym, jak wiele niewypowiedzianych, złych myśli tłoczy się w głowach sporej części społeczeństwa. Przerażające, prawda?
Inną „zachętą” może być też brak reakcji innych komentujących, czy też mocniej, przyzwolenie na agresję w Internecie. Jest to związane ze zobojętnieniem społeczeństwa na przejawy agresji, co pozwala agresorom na całkowitą bezkarność. Badacze uznali, że im częstszy ktoś ma kontakt z hejtem, tym bardziej się z nim oswaja, a w konsekwencji nie postrzega go jako problemu. „Na pytanie, jak rodzi się hejt, 66% polskich internautów odpowiedziało »niewinnie, od chęci wyrażenia swojej opinii«”. Co druga osoba z tej grupy twierdziła, że hejtuje, gdy nie zgadza się z poglądami autorami wpisu, a co dziesiąty przyznał się, że „hejtuje, bo lubi” („Media a świat wartości: pomiędzy wolnością słowa a mową nienawiści w dyskursie”, Anna Leszczuk-Fiedziukiewicz).
Inną, domniemaną przyczyną tego, że hejter wylewa swoją frustrację w sieci, może być zawiść – o to, że ktoś osiąga sukcesy, że lepiej wygląda, ma więcej znajomych czy lepszą sytuację ekonomiczną. Ofiarą takich nienawistników padają najczęściej osoby publiczne, celebryci, aktorzy, politycy. Bywa, że jest to próba kompensacji, podwyższenia sobie samooceny kosztem innych, albo zwykłe wyżycie się za to, że coś im się nie udało. Czasami hejter wyzłośliwia się tylko po to, by poczuć się lepszym, okazać pogardę osobom, które zagrażają jego poczuciu własnej wartości. Nie dba przy tym o uczucia innych, ani o to, że kogoś zrani, chce tylko dać upust swojej złości.
Niektórzy badacze uważają, że hejterzy posiadają „sadystyczny rys osobowości”, czyli odnajdują przyjemność w sprawianiu przykrości innym, a nawet traktują to jako formę rozrywki. Być może fascynuje ich przemoc, a nawet stosują ją w realnym życiu.
Znaczącym czynnikiem są też uprzedzenia społeczne – rasowe, etniczne, na tle orientacji seksualnej czy płci. Wynikają one zazwyczaj ze strachu przed innością, z braku wiedzy o danych grupach kulturowych, rywalizacji czy poczucia krzywdy.
Niektórzy psychologiowie skłaniają się też ku koncepcji językowej hejtu – który ma być w tym rozumieniu formą sublimacji, a także kanalizacji agresji, którą hejter uważa za nieszkodliwą, bo „to przecież tylko słowa”.
Jak go rozpoznać?
Odpowiedź na pytanie, dlaczego i kto stosuje hejt, nadal nie jest jednoznaczna. Równie trudno jest określić, co jest hejtem, a co zwykłą krytyką. To, co dla jednego będzie „tylko” wulgarnym żartem, drugiego może zranić do głębi. Stąd też biorą się problemy ze zgłaszaniem takich komentarzy czy postów – ocena ich szkodliwości może być często subiektywna. Doskonałym przykładem jest Facebook, którego mechanizmy zablokowały swego czasu posty Społecznej Inicjatywy Narkopolityki (SIN), choć Fundacja od lat prowadzi w Polsce działalność antynarkotykową (więcej o sprawie: https://panoptykon.org/sprawa-sin-vs-facebook). Co zapewne niejednego zaskoczy, bo jeśli choć raz próbowaliście zgłosić obraźliwego posta, to wiecie, że nie jest to takie proste.
Większość specjalistów jednak jest zgodna – tym, co wyróżnia komentarze hejterów, jest fakt, że nie niosą merytorycznej treści, jest w nich za to mnóstwo niekonstruktywnej krytyki. Starają się uderzyć w najczulsze punkty, przyczepiają się do każdej, nawet najdrobniejszej rzeczy, a jeśli znajdą słabość lub odkryją błąd, wykorzystają to bezlitośnie, by zranić innych. To dlatego hejter, gdy zostanie już potraktowany odpowiednio przez innych komentujących, dość często zaczyna wytykać innym na przykład błędy językowe lub czepia się zdjęcia profilowego danej osoby. Nie ma dla niego znaczenia kontekst czy fakty. Chce się tylko wypowiedzieć, zazwyczaj negatywnie. Nie szuka rozmowy, wyjaśnień, polemiki. Szuka punktu zaczepienia, czegoś, do czego można się przyczepić i wykorzystać w swoim złośliwym komentarzu. Nie kieruje się logiką, za to karmi się konfliktem i nic go bardziej nie nakręca niż próby dyskutowania z nim i świadomość, że udało mu się kogoś zdenerwować. Hejterskie posty są pełne ogólników, obraźliwych określeń, sarkazmu, jadu. Najgorsza ich wersja, to ta, w której komentujący życzy autorowi wpisu śmierci lub zachęca innych do przemocy (np. „Fajnie, że zdechła, ma za swoje” – w 2015 r. takie zdanie pojawiło się pod informacją o śmierci blogerki Martyny Ciechanowskiej). Ale można zniszczyć kogoś i mniej dosłownymi uwagami: wyszydzając jego wygląd, przypisując mu winę za coś (jak w przypadku nastolatki oskarżonej o to, że jej chłopak zginął w wypadku przez nią), atakując poglądy religijne czy polityczne (Ewa Chodakowska była nękana za umieszczenie na FB słów Jana Pawła II). W przypadku nastolatków takie „żarty’ mogą skończyć się dramatycznie – nawet samobójstwem, co pokazała sprawa Dominika Szymańskiego.
Ale nawet jeśli hejt dotyczy firmy czy instytucji i nie jest skierowany przeciwko konkretnej osobie, nadal jest niedopuszczalny, nadal może wyrządzić nieodwracalne szkody. Jeśli więc piszesz nienawistny komentarz, a nie masz odwagi powiedzieć bezpośrednio i kulturalnie komuś, że masz inne zdanie niż on, są tylko dwie opcje. Jesteś tchórzem, który ukrywa się za ekranem monitora, bo boi się otwartej dyskusji, albo to, co chcesz powiedzieć, nie powinno wyjść poza twoje myśli, bo wiesz, że kogoś zrani lub coś zniszczy. W jednej i drugiej sytuacji, nie powinieneś wylewać swojej frustracji na innych, a raczej zastanowić się nad sobą i nad tym, czy naprawdę to, co masz zamiar napisać, zmieni cokolwiek na lepsze, czy po prostu chcesz się na kimś wyżyć. Warto odpowiedzieć sobie na to pytanie, zanim wejdzie się w świat Internetu.
Kilka ważnych wskazówek:
Czy hejt jest przestępstwem?
Tak. Wg kodeksu karnego ścigane są zniesławienie i znieważenie innej osoby, propagowanie faszyzmu i totalitaryzmu, znieważenie grupy lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo jej bezwyznaniowości oraz znieważenie narodu lub Rzeczpospolitej.
Pytania i odpowiedzi
Co to jest zniesławienie?
Zniesławienia to pomówienie, które prowadzi do poniżenia w oczach opinii publicznej lub narażenia pokrzywdzonego na utratę zaufania potrzebnego do sprawowania stanowiska, zawodu lub danego rodzaju działalności. Treścią pomówienia, co do zasady, są informacje nieprawdziwe. Przestępstwo to zostało stypizowane w art. 212 Kodeksu karnego.
Czy można ścigać za zniesławienie?
Tak. Jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego (art. 212 § 4 k.k.)
Co to jest zniewaga?
Przestępstwo zniewagi polega na ubliżeniu innej osobie w jej obecności lub pod jej nieobecność, ale z zamiarem, by zniewaga do niej dotarła.
Przestępstwo to zostało stypizowane w art. 216 k.k. O znieważeniu decyduje użycie zwrotu lub gestu, które powszechnie odbierany jest za pogardliwy, wulgarny lub ośmieszający, obraźliwy i naruszający godność pokrzywdzonego (subiektywne poczucie własnej wartości). Dla oceny, czy określone zachowanie stanowi zniewagę, istotne znaczenie ma obiektywna ocena tego zachowania, tj. czy zachowanie to jest powszechnie, przeciętnie przez osoby trzecie uważane za obraźliwe i naruszające godność pokrzywdzonego.
Czy można ścigać znieważenie?
Tak. Jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego (art. 216 § 5 k.k.)
Czy można kogoś zniesławić lub znieważyć w sieci?
Tak, Internet jest środkiem masowego komunikowania, za pomocą którego sprawca może dopuścić się zarówno zniesławienia, jak i znieważenia. Mówi o tym art. 212 § 2 i 216 § 2 k.k.
Co to znaczy ścigane „z oskarżenia prywatnego”?
Akt oskarżenia musi być wniesiony osobiście przez pokrzywdzonego (tzw. prywatny akt oskarżenia).
Jaką karę przewiduje kodeks karny za zniesławienie lub znieważenie?
Ten, który dopuścił się zniesławienia lub znieważenia za pomocą środków masowego komunikowania się, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do wysokości roku. Sąd może też orzec nawiązkę.
x
x
Trochę liczb
57% młodzieży przynajmniej raz dziennie śledzi posty zamieszczone przez innych pod swoimi wpisami. 14% często zmienia poglądy pod wpływem internetowych opinii. 10% przyznaje, że stosowanie obraźliwych komentarzy jest dla nich formą rozrywki. 66% twierdzi, że hejtowanie jest sposobem na wyrażenie własnej opinii. A to dane dotyczące jedynie młodzieży! Z raportu wynika wręcz, że skłonność do hejtowania nasila się w liceum, a najwięcej hejterów znajduje się wśród 19-latków (dane z publikacji „Wilki i owce w Internecie, czyli raport na temat hejtu wśród młodzieży”, przygotowanej w 2016 r. przez organizację Global Dignity pod patronatem Rzecznika Praw Dziecka).
Jeśli chodzi o dorosłych, to z badań SW RESEARCH z 2015 r., którymi objęto 800 osób w wieku 16–64 lata, wynika, że 53,4% internautów przynajmniej raz spotkało się z hejtem w sieci. Co czwarta badana osoba padła ofiarą hejtera, a 11,3% sama nim była! Co ciekawe, częściej hejtowali ludzie do 24 r.ż. z wykształceniem średnim lub zawodowym, mieszkający w dużych i średnich miastach. To zadaje kłam powszechnemu przekonaniu o pochodzeniu hejterów z nizin społecznych.
Powyższe liczby nie wyglądają najlepiej, tym bardziej jeśli weźmie się pod uwagę, że są to badania sprzed 4 lat, a zjawisko hejtowania się nasila. Co więcej, badacze nadal nie potrafią jasno odpowiedzieć na pytanie, skąd się ono bierze i dlaczego tak wielu ludzi wylewa z siebie nienawiść w sieci.
Próba diagnozy
Komentarze pod postami, nawet te nieanonimowe, pozwalają autorowi pozostać bezkarnym. Zazwyczaj najgorsze, co może go spotkać, to zbanowanie – czyli zablokowanie możliwości dodawania komentarzy lub niechęć ze strony pozostałych internautów. Rzadko zdarza się, by ktoś taki hejt zgłosił np. na policję. Na ogół więc nie ponosi żadnych innych konsekwencji – bo przecież Internet szybko zapomina i jego złośliwości po prostu znikną w zalewie innych. Niewiele jest też rozwiązań prawnych, które pozwalałyby takiego człowieka pociągnąć do odpowiedzialności, a i mało kto wie, że jest to w ogóle możliwe (patrz wskazówki na końcu tekstu).
Pierwszą przyczyną może więc być poczucie bezpieczeństwa: mogę powiedzieć naprawdę straszne rzeczy bez poważnych konsekwencji. To domniemanie zawsze każe mi się zastanowić nad tym, jak wiele niewypowiedzianych, złych myśli tłoczy się w głowach sporej części społeczeństwa. Przerażające, prawda?
Inną „zachętą” może być też brak reakcji innych komentujących, czy też mocniej, przyzwolenie na agresję w Internecie. Jest to związane ze zobojętnieniem społeczeństwa na przejawy agresji, co pozwala agresorom na całkowitą bezkarność. Badacze uznali, że im częstszy ktoś ma kontakt z hejtem, tym bardziej się z nim oswaja, a w konsekwencji nie postrzega go jako problemu. „Na pytanie, jak rodzi się hejt, 66% polskich internautów odpowiedziało »niewinnie, od chęci wyrażenia swojej opinii«”. Co druga osoba z tej grupy twierdziła, że hejtuje, gdy nie zgadza się z poglądami autorami wpisu, a co dziesiąty przyznał się, że „hejtuje, bo lubi” („Media a świat wartości: pomiędzy wolnością słowa a mową nienawiści w dyskursie”, Anna Leszczuk-Fiedziukiewicz).
Inną, domniemaną przyczyną tego, że hejter wylewa swoją frustrację w sieci, może być zawiść – o to, że ktoś osiąga sukcesy, że lepiej wygląda, ma więcej znajomych czy lepszą sytuację ekonomiczną. Ofiarą takich nienawistników padają najczęściej osoby publiczne, celebryci, aktorzy, politycy. Bywa, że jest to próba kompensacji, podwyższenia sobie samooceny kosztem innych, albo zwykłe wyżycie się za to, że coś im się nie udało. Czasami hejter wyzłośliwia się tylko po to, by poczuć się lepszym, okazać pogardę osobom, które zagrażają jego poczuciu własnej wartości. Nie dba przy tym o uczucia innych, ani o to, że kogoś zrani, chce tylko dać upust swojej złości.
Niektórzy badacze uważają, że hejterzy posiadają „sadystyczny rys osobowości”, czyli odnajdują przyjemność w sprawianiu przykrości innym, a nawet traktują to jako formę rozrywki. Być może fascynuje ich przemoc, a nawet stosują ją w realnym życiu.
Znaczącym czynnikiem są też uprzedzenia społeczne – rasowe, etniczne, na tle orientacji seksualnej czy płci. Wynikają one zazwyczaj ze strachu przed innością, z braku wiedzy o danych grupach kulturowych, rywalizacji czy poczucia krzywdy.
Niektórzy psychologiowie skłaniają się też ku koncepcji językowej hejtu – który ma być w tym rozumieniu formą sublimacji, a także kanalizacji agresji, którą hejter uważa za nieszkodliwą, bo „to przecież tylko słowa”.
Jak go rozpoznać?
Odpowiedź na pytanie, dlaczego i kto stosuje hejt, nadal nie jest jednoznaczna. Równie trudno jest określić, co jest hejtem, a co zwykłą krytyką. To, co dla jednego będzie „tylko” wulgarnym żartem, drugiego może zranić do głębi. Stąd też biorą się problemy ze zgłaszaniem takich komentarzy czy postów – ocena ich szkodliwości może być często subiektywna. Doskonałym przykładem jest Facebook, którego mechanizmy zablokowały swego czasu posty Społecznej Inicjatywy Narkopolityki (SIN), choć Fundacja od lat prowadzi w Polsce działalność antynarkotykową (więcej o sprawie: https://panoptykon.org/sprawa-sin-vs-facebook). Co zapewne niejednego zaskoczy, bo jeśli choć raz próbowaliście zgłosić obraźliwego posta, to wiecie, że nie jest to takie proste.
Większość specjalistów jednak jest zgodna – tym, co wyróżnia komentarze hejterów, jest fakt, że nie niosą merytorycznej treści, jest w nich za to mnóstwo niekonstruktywnej krytyki. Starają się uderzyć w najczulsze punkty, przyczepiają się do każdej, nawet najdrobniejszej rzeczy, a jeśli znajdą słabość lub odkryją błąd, wykorzystają to bezlitośnie, by zranić innych. To dlatego hejter, gdy zostanie już potraktowany odpowiednio przez innych komentujących, dość często zaczyna wytykać innym na przykład błędy językowe lub czepia się zdjęcia profilowego danej osoby. Nie ma dla niego znaczenia kontekst czy fakty. Chce się tylko wypowiedzieć, zazwyczaj negatywnie. Nie szuka rozmowy, wyjaśnień, polemiki. Szuka punktu zaczepienia, czegoś, do czego można się przyczepić i wykorzystać w swoim złośliwym komentarzu. Nie kieruje się logiką, za to karmi się konfliktem i nic go bardziej nie nakręca niż próby dyskutowania z nim i świadomość, że udało mu się kogoś zdenerwować. Hejterskie posty są pełne ogólników, obraźliwych określeń, sarkazmu, jadu. Najgorsza ich wersja, to ta, w której komentujący życzy autorowi wpisu śmierci lub zachęca innych do przemocy (np. „Fajnie, że zdechła, ma za swoje” – w 2015 r. takie zdanie pojawiło się pod informacją o śmierci blogerki Martyny Ciechanowskiej). Ale można zniszczyć kogoś i mniej dosłownymi uwagami: wyszydzając jego wygląd, przypisując mu winę za coś (jak w przypadku nastolatki oskarżonej o to, że jej chłopak zginął w wypadku przez nią), atakując poglądy religijne czy polityczne (Ewa Chodakowska była nękana za umieszczenie na FB słów Jana Pawła II). W przypadku nastolatków takie „żarty’ mogą skończyć się dramatycznie – nawet samobójstwem, co pokazała sprawa Dominika Szymańskiego.
Ale nawet jeśli hejt dotyczy firmy czy instytucji i nie jest skierowany przeciwko konkretnej osobie, nadal jest niedopuszczalny, nadal może wyrządzić nieodwracalne szkody. Jeśli więc piszesz nienawistny komentarz, a nie masz odwagi powiedzieć bezpośrednio i kulturalnie komuś, że masz inne zdanie niż on, są tylko dwie opcje. Jesteś tchórzem, który ukrywa się za ekranem monitora, bo boi się otwartej dyskusji, albo to, co chcesz powiedzieć, nie powinno wyjść poza twoje myśli, bo wiesz, że kogoś zrani lub coś zniszczy. W jednej i drugiej sytuacji, nie powinieneś wylewać swojej frustracji na innych, a raczej zastanowić się nad sobą i nad tym, czy naprawdę to, co masz zamiar napisać, zmieni cokolwiek na lepsze, czy po prostu chcesz się na kimś wyżyć. Warto odpowiedzieć sobie na to pytanie, zanim wejdzie się w świat Internetu.
Kilka ważnych wskazówek:
Czy hejt jest przestępstwem?
Tak. Wg kodeksu karnego ścigane są zniesławienie i znieważenie innej osoby, propagowanie faszyzmu i totalitaryzmu, znieważenie grupy lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo jej bezwyznaniowości oraz znieważenie narodu lub Rzeczpospolitej.
Pytania i odpowiedzi
Co to jest zniesławienie?
Zniesławienia to pomówienie, które prowadzi do poniżenia w oczach opinii publicznej lub narażenia pokrzywdzonego na utratę zaufania potrzebnego do sprawowania stanowiska, zawodu lub danego rodzaju działalności. Treścią pomówienia, co do zasady, są informacje nieprawdziwe. Przestępstwo to zostało stypizowane w art. 212 Kodeksu karnego.
Czy można ścigać za zniesławienie?
Tak. Jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego (art. 212 § 4 k.k.)
Co to jest zniewaga?
Przestępstwo zniewagi polega na ubliżeniu innej osobie w jej obecności lub pod jej nieobecność, ale z zamiarem, by zniewaga do niej dotarła.
Przestępstwo to zostało stypizowane w art. 216 k.k. O znieważeniu decyduje użycie zwrotu lub gestu, które powszechnie odbierany jest za pogardliwy, wulgarny lub ośmieszający, obraźliwy i naruszający godność pokrzywdzonego (subiektywne poczucie własnej wartości). Dla oceny, czy określone zachowanie stanowi zniewagę, istotne znaczenie ma obiektywna ocena tego zachowania, tj. czy zachowanie to jest powszechnie, przeciętnie przez osoby trzecie uważane za obraźliwe i naruszające godność pokrzywdzonego.
Czy można ścigać znieważenie?
Tak. Jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego (art. 216 § 5 k.k.)
Czy można kogoś zniesławić lub znieważyć w sieci?
Tak, Internet jest środkiem masowego komunikowania, za pomocą którego sprawca może dopuścić się zarówno zniesławienia, jak i znieważenia. Mówi o tym art. 212 § 2 i 216 § 2 k.k.
Co to znaczy ścigane „z oskarżenia prywatnego”?
Akt oskarżenia musi być wniesiony osobiście przez pokrzywdzonego (tzw. prywatny akt oskarżenia).
Jaką karę przewiduje kodeks karny za zniesławienie lub znieważenie?
Ten, który dopuścił się zniesławienia lub znieważenia za pomocą środków masowego komunikowania się, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do wysokości roku. Sąd może też orzec nawiązkę.
x
x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz