Strony

poniedziałek, 6 lipca 2020

Czarny pies

Wstawanie rano stało się nadludzkim wysiłkiem. Rozmowa ze znajomymi męczy niczym bieg w maratonie. Każda aktywność to niemal fizyczny ból. Codzienność przygniata Cię jak wielki głaz. A na tym głazie siedzi ona – królowa smutku i rozpaczy – depresja.
Wielu z nas jesień kojarzy się z pięknymi kolorami liści, ciepłymi promieniami słońca i wieczorną gorącą herbatą. Niestety, są też tacy, dla których jesień to najtrudniejszy okres w roku, okres, którego bardzo się boją – to czas, gdy wraz z coraz krótszym dniem i zachodzącym coraz wcześniej słońcem, budzą się do życia demony.

Zacząć należy od tego, co nadal jest często bagatelizowane – depresja to choroba. Często nazywamy tak po prostu gorszy nastrój: „ale mam deprechę”, powtarzamy, myśląc o zwykłej przejściowej chandrze. Dlatego być może ta straszna choroba nadal traktowana jest z lekceważeniem – jak coś, co po prostu samo minie, albo co gorsza – jest zwykłym wymysłem. Takie podejście bywa często powodem, dla którego depresja latami bywa niezdiagnozowana, a chory codziennie zmaga się z ogromnym cierpieniem, nie udając się jednocześnie po pomoc.
A przecież, gdy coś nas boli idziemy do lekarza. Więc gdy boli nas dusza, powinniśmy udać się do niego tym bardziej… Nie jest to niestety tak oczywiste dla osoby chorej. Jej system motywacyjny jest bardzo osłabiony, a co za tym idzie, podjęcie jakiejkolwiek decyzji bywa ponad jej siły. Do tego dochodzą jeszcze wstyd i poczucie winy, znowu zawodzę innych – myśli chory. – Nie radzę sobie, co ze mną jest nie tak? To niska samoocena, wierna przyjaciółka depresji, szepcze swoje słowa wprost do zainfekowanego serca. Nie nadaję się do niczego, nic mi się nie uda, nie ma przede mną żadnej przyszłości - to tylko niektóre z jej podszeptów. Któż z nas słuchając takich słów, nie czułby się źle? A osoba w depresji słyszy je cały czas…

Trochę nauki
Choć depresja jest jednym z najczęściej występujących zaburzeń psychicznych w krajach wysoko rozwiniętych (niemal co dziesiąty dorosły Polak doświadcza depresji chociaż raz w życiu, a według WHO jest to czwarty najważniejszy problem zdrowotny na całym świecie!), jej przyczyny nie są do końca znane. Poza podstawowym i najważniejszym, czyli nieprawidłowym funkcjonowaniem ośrodkowego układu nerwowego, wyodrębnia się kilka czynników jej sprzyjających, takich jak osoba chora na depresję w najbliższej rodzinie, trudne wydarzenia życiowe, w tym szczególnie szeroko rozumiana utrata kogoś lub czegoś ważnego, molestowanie seksualne w dzieciństwie, utrata matki przed 11 rokiem życia, skłonności do zaburzeń nastroju. Ważnym czynnikiem jest płeć: badania wskazują, że kobiety zapadają na depresję dwa razy częściej niż mężczyźni. Ciekawy jest też związek występowania depresji z rokiem urodzenia (warto tu podkreślić, że nie z wiekiem, a z rocznikiem!). Im późniejszy rocznik, tym ryzyko depresji wyższe. Czyżby rozwój cywilizacji służył królowej smutku? Na pocieszenie dodam, że nie wyodrębniono do tej pory czynnika genetycznego odpowiedzialnego za depresję, badania wskazują jedynie na pewną dziedziczoną skłonność, która jednak nie determinuje wystąpienia choroby.
Z powyższymi czynnikami nieodłącznie związane są typy depresji. W przypadku występowania czynnika biologicznego, czyli nieprawidłowego funkcjonowania OUN, mówi się o depresji endogennej, gdy natomiast chorobę wywoła czynnik zewnętrzny, np. śmierć bliskiej osoby, mówimy o depresji egzogennej (psychogennej).
To, co potocznie nazywamy dziś depresją, to najczęściej tzw. epizod depresyjny. Może mieć on formę łagodną, umiarkowaną lub ciężką, ale po zastosowaniu właściwej terapii, nie wraca. Jeśli jednak objawy się za jakiś czas powtórzą, mamy do czynienia z zaburzeniami depresyjnymi nawracającymi – epizody depresyjne powracają co jakiś czas i trwają od 3 do 12 miesięcy, ale pomiędzy nimi chory funkcjonuje w pełni prawidłowo. Sprawa komplikuje się zdecydowanie bardziej, gdy do epizodów depresji dołączą epizody tzw. manii, czyli innego rodzaju zaburzenia, przejawiającego się wysoką aktywnością, przekonaniem o własnej wielkości, a czasami również urojeniami i gwałtownymi, nieprzewidywalnymi zachowaniami. Takie objawy określa się mianem zaburzenia afektywnego dwubiegunowego, czyli bardziej potocznie: depresji dwubiegunowej.
Oczywiście, jak to przy większości chorób bywa, są też zaburzenia atypowe, np. depresja maskowana, czyli taka, które rozwija się „pod przykrywką” chorób somatycznych, czy też depresja występująca jako efekt brania leków, w przebiegu niektórych chorób lub zaburzeń pracy mózgu.

Objawy, czyli kiedy udać się po pomoc
Przy diagnozowaniu depresji bierze się pod uwagę nie tylko symptomy, ale też długość ich występowania. Niepokój powinna wywołać już sytuacja, w której objawy – przynajmniej 5 spośród niżej wymienionych – występują codziennie przez ponad dwa tygodnie i co najmniej jednym z nich jest nastrój depresyjny (smutek lub poczucie pustki) lub/i utrata zainteresowań i przyjemności. Inne objawy to: szybkie męczenie się, nawet przy małym wysiłku, zaburzenia koncentracji i uwagi, niska samoocena i brak wiary w siebie, poczucie winy i małej wartości, pesymistyczne, czarne widzenie przyszłości, nawracające myśli o śmierci i samobójstwie, zaburzenia snu, zarówno bezsenność, jak i nadmierna senność, utrata wagi lub jej nagły przyrost, brak energii, niechęć do kontaktów z innymi.
Oczywiście, mogą wystąpić również inne symptomy, ale wszystkie utrudniają choremu codzienne funkcjonowanie i powodują problemy w podejmowaniu dotychczasowych aktywności. Warto też zwrócić uwagę na to, czy opisywane objawy nie są związane z przyjmowaniem leków lub chorobą, np. nadczynnością tarczycy.

Depresja w codzienności
Życie z depresją jest bardzo trudne. To tak naprawdę ciągłe zmaganie się z chorobą, która utrudnia funkcjonowanie niemal w każdej dziedzinie. Dlatego im szybciej uzyskasz pomoc, tym lepiej. Jeśli więc czujesz, że coraz trudniej podejmuje Ci się działanie, myśli wypełniają Ci czarne scenariusze, to pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Pierwsze kroki należy w takiej sytuacji skierować do psychiatry lub poradni psychologicznej. Psychiatra wysłucha tego, co masz do powiedzenia, zada kilka pytań, być może poprosi Cię o wypełnienie testu (ale nie zawsze) i podejmie decyzję o dalszym działaniu. Czasem wystarczy terapia, czasem trzeba wprowadzić leki, a czasem nawet podjąć poważniejsze kroki, takie jak hospitalizacja. Dlatego to właśnie psychiatra, a nie psycholog jest tą osobą, do której należy się udać w pierwszej kolejności. Wielu osobom psychiatra źle się kojarzy. Ale spróbuj pomyśleć o nim, jak o takim samym lekarzu, co neurolog czy gastrolog – jesteś chory i potrzebujesz pomocy, a wizyta u specjalisty to gwarancja jej uzyskania. Czasem dobrze na pierwszą wizytę pójść z kimś. Wtedy trudniej się wycofać, a ze wsparciem zawsze łatwiej czekać na swoją kolej w gabinecie. To bardzo trudne, bo możesz odczuwać pójście po pomoc jako własną porażkę i przyznanie się do słabości. Tymczasem tak naprawdę decyzja ta świadczy o sile charakteru.
Jeśli kontakt z psychiatrą jest ponad Twoje siły, możesz skorzystać z telefonów zaufania, np. Antydepresyjnego Telefonu Zaufania Fundacji ITAKA: 22 654 40 41 czy Kryzysowego Telefonu Zaufania: 116 123. Uzyskasz tam doraźną pomoc specjalisty i radę, co robić dalej. Ponadto, ktoś Cię po prostu wysłucha, bez oceniania i pomagania na siłę.
Porozmawiaj też ze swoimi bliskimi. Poproś kogoś, do kogo masz zaufanie, o rozmowę, ale wybierz osobę, która spróbuje zrozumieć i pomóc i nie lekceważy Twoich uczuć. Jeśli nie masz nikogo takiego, możesz poszukać grup wsparcia w swojej dzielnicy czy mieście, lub, jeśli korzystasz z Internetu, z forów dyskusyjnych. Czasem czytanie lub słuchanie o doświadczeniach innych może pomóc. Nie szukaj jednak informacji o depresji i leczeniu na własną rękę. Każdy przypadek jest indywidualny i leki dobierane są również indywidualnie. Badania pokazują, że najskuteczniejsze jest połączenie leczenia farmakologicznego z terapią, ale nie oznacza to, że to jedyna słuszna droga. Najważniejsze, żeby zrobić pierwszy krok.
Oczywiście, samo pójście do lekarza nie rozwiązuje od razu problemu. Czasem trzeba podjąć nawet kilka prób, by właściwie dobrać leczenie. Nie zniechęcaj się jednak, zmiana nigdy nie jest natychmiastowa. Walka z depresją wymaga dużego wysiłku, szczególnie od osoby, która nie czuje się na siłach, aby podjąć jakiekolwiek działania. Nikt Cię jednak nie będzie oceniał, nikt nie stawia ocen za tempo, w jakim wracasz do zdrowia. Ważne są małe kroki, które wykonujesz, by pozbyć się choroby. Każdy, nawet najmniejszy sukces, jak chociażby uśmiech, ciepła rozmowa z kimś bliskim, odczucie przyjemności ze spaceru – niech motywuje Cię do działania, bo to nie drobiazg, a ogromny krok na przód. Czasem warto spisywać sobie takie dobre momenty, by później się do nich odwołać w trudnych chwilach. I pamiętaj, będą lepsze i gorsze etapy podczas leczenia. Czasem będzie Ci się wydawało, że już czujesz się świetnie, a czasem obudzisz się rano z przekonaniem, że to wszystko jest bez sensu. Nie rezygnuj jednak. Wszystko wymaga czasu. Za każdym razem, gdy poczujesz się gorzej, postaraj się porozmawiać o tym z osobą, która Cię prowadzi – niczego nie ukrywaj. Jeśli będziesz udawać, że jest lepiej, lekarz nie będzie mógł modyfikować Twojej terapii, a w rezultacie może być ona nieskuteczna.
Pod żadnym pozorem nie przerywaj też leczenia na własną rękę! Nawet jeśli objawy minęły, stosuj się do zaleceń lekarza co do dawek i długości przyjmowania leków. Pamiętaj też, że pierwsze oznaki poprawy mogą wystąpić dopiero po 5-6 tygodniach od rozpoczęcia terapii i choć czas oczekiwania na efekty może Ci się wydawać bardzo długi, nie rezygnuj! Warto poczekać, bo nagrodą jest poprawa samopoczucia, a jeśli ta po 6 tygodniach nie następuje, powiedz o tym swojemu lekarzowi – może trzeba zmienić lek. Ale nigdy nie rób tego na własną rękę.
Możesz też zrobić kilka rzeczy, by samemu sobie pomóc. Pamiętaj jednak, że nie zastąpią one leczenia!
Spisuj swoje doświadczenia – przelewanie myśli na papier pomaga uporać się z zalewem uczuć i zdystansować się do nich. To bezpieczna forma wyrzucenia z siebie emocji, a jednocześnie ważna karta Twojego życia. Być może kiedyś sięgniesz do tych zapisków i z dumą powiesz – poradziłem sobie!
Otaczaj się, jeśli tylko możesz, tymi, którzy Cię wspierają i chcą zrozumieć. Staraj się przebywać wśród nich, gdy czujesz się bardzo źle. Nie musisz rozmawiać, wystarczy, że ktoś będzie w pokoju obok. Czasem to naprawdę ratuje życie.
Powiedz swoim bliskim o swojej chorobie – jeśli zdołasz. Powinni wiedzieć, co się dzieje, warto poinformować ich, jakie leki i kiedy bierzesz, w jakie dni spotykasz się z terapeutą, być może nawet włączyć ich w swoją terapię. Tak czy inaczej, Twoi najbliżsi mają prawo wiedzieć – będą mogli wtedy bardziej adekwatnie reagować i unikniecie niepotrzebnych tarć. Poza tym, bycie otwartym wobec nich w sprawie swoich emocji może naprawdę wiele zmienić w Tobie samym.
Korzystaj jak najwięcej ze światła słonecznego. Jedną z przyczyn depresji może być niedobór witaminy D, tej, która wydziela się pod wpływem promieni słonecznych. Niezależnie jednak od jej wydzielania, słońce wpływa zbawiennie na nasze samopoczucie, dlatego każdy słoneczny dzień staraj się spędzać na świeżym powietrzu. Czy wiesz, że są nawet imitujące światło słoneczne lampy, którymi leczy się depresję?
Unikaj sytuacji, które powodują pogorszenie nastroju – unikaj ludzi, przy których źle się czujesz, nie słuchaj dołującej muzyki, nie czytaj o śmierci czy chorobach, nie zostawaj samotnie w domu wieczorem i – to bardzo ważne – unikaj picia alkoholu czy zażywania substancji psychoaktywnych, szczególnie gdy jesteś w trakcie leczenia farmakologicznego. Zarówno alkohol, jak i narkotyki mają krótkotrwałe działanie poprawiające samopoczucie i pokusa, by z niego skorzystać jest bardzo silna, ale skutki mogą być tragiczne.
Spróbuj ustalić plan na każdy dzień. Zapewne najgorzej czujesz się rano. Zorganizuj sobie dzień tak, by mieć wtedy jak najmniej czasu na rozmyślanie. Warto zapisać w punktach, co masz do zrobienia w ciągu dnia i próbować to realizować krok po kroku. Odhaczaj, to, co zostało zrobione – będzie to motywacja do kolejnych działań.
Stosuj techniki relaksacyjne – depresja świetnie się czuje w towarzystwie stresu i zmęczenia! Nie zaniedbuj też wysiłku fizycznego – badania wskazują, że regularne ćwiczenia bardzo skutecznie pomagają leczyć depresję. Czasem nawet zwykły spacer może znacząco wpłynąć na poprawę nastroju.
W pewnym filmiku WHO porównano depresję do wielkiego czarnego psa. Podstawą jest, by przestać się go bać, oswoić go na tyle, by zaakceptować jego obecność. Dopiero wtedy, można próbować sobie z nim poradzić.

Kilka rad dla najbliższych
A co mogą zrobić bliscy? Wbrew pozorom bardzo dużo. Jeśli widzicie, że bliska Wam osoba stała się apatyczna, smutna, nagle zmieniła swoje przyzwyczajenia i nie ma już ochoty na rzeczy, które do tej pory ją cieszyły, w pierwszej kolejności spróbujcie jej wysłuchać. Zadawajcie otwarte pytania, które umożliwią jej mówienie o sobie, a nie odpowiadanie tak lub nie. Pytania: dlaczego tak się czujesz, o co Ci chodzi, ale co tak naprawdę jest źle – zamykają drugą osobę i uniemożliwiają komunikację. Depresja wymaga od bliskich choremu osób ogromnie dużo cierpliwości i empatii. Trudno nam bowiem zrozumieć ten rodzaj apatii i niemocy, jaki ogarnia chorego, jeśli sami nigdy nic podobnego nie przeżyliśmy. Trudno nam wczuć się w jego sytuację, a tym bardziej trudno być obok, gdy widzimy jak cierpi. Dlatego ważne jest zrozumienie, czym jest depresja. Warto o niej poczytać, porozmawiać o niej z psychologiem, czy skorzystać z telefonów zaufania, o których pisałam wcześniej. Istnieją też specjalne grupy wsparcia dla rodzin chorych. Wasza wiedza pomoże Wam zrozumieć, z czym na co dzień zmaga się Wasz bliski. Wiele informacji można znaleźć w Internecie np. na stronie stopdepresji.pl.
Zachęcajcie do szukania pomocy. Niech chory czuje Wasze wsparcie i akceptację, ale jednocześnie intensywnie zachęcajcie go do podjęcia leczenia. Ten pierwszy krok jest bardzo trudny i spotkacie się z niechęcią, zaprzeczeniem, czasem nawet agresją, ale nie dawajcie za wygraną. Porozmawiajcie o tym, co się dzieje, spróbujcie wytłumaczyć, że objawy wskazują na depresję, ale pamiętajcie, że choroba sama w sobie utrudnia podjęcie działania! Czasem warto nawet samemu zapisać chorego do lekarza – ale nigdy w tajemnicy przed nim! – i wspólnie do niego pojechać. Gdy sytuacja zacznie wymykać się spod kontroli, a chory będzie mówił o samobójstwie czy też będzie zachowywać się inaczej niż do tej pory (np. słyszeć głosy, mówić, że jest podsłuchiwany itp.), należy działać bardzo zdecydowanie i zawieźć go natychmiast do najbliższego szpitala (w Warszawie to przede wszystkim Instytut Psychiatrii i Neurologii na ul. Sobieskiego 9, ale mogą być też inne szpitale) lub wezwać karetkę. Stanowi wtedy bowiem zagrożenie sam dla siebie.
Bardzo ważne jest, by nie bagatelizować problemu. Depresja to nie lenistwo, słaby charakter czy zła wola. To choroba, taka jak cukrzyca czy nadciśnienie. Bardzo boimy się o naszych bliskich, więc chcemy całą sytuację zbagatelizować i znaleźć proste rozwiązanie - wtedy czujemy się bezpieczniej. Jakbyś sobie w końcu znalazł jakąś pasję, jakbyś znalazła sobie męża, jakbyś zrobił to czy tamto - kusi nas, by zwalić wszystko na jakiś brak, na coś namacalnego i uznać, że zmiana tej sytuacji uzdrowi bliską nam osobę. Tymczasem tak naprawdę dokładamy dodatkową cegiełkę do i tak wielkiego muru, którym drogi nam człowiek się otoczył i zamykamy się na rozmowę. A czasem wystarczy po prostu wspólnie pomilczeć i dać słowom popłynąć. Najbliżsi nam są ci, którzy próbują zrozumieć, ale nie oceniają. Gdy powiecie: widzę, jak bardzo jest Ci trudno, zamiast: weź się w garść! - dacie sygnał, że chcecie pomóc. Człowiek w depresji bierze wszystko do siebie, każda krytyka wzmacnia jego negatywne myślenie o sobie. Starajmy się unikać oceniania i słów, które ranią. Oferujmy pomoc, ale nie na siłę, nie narzucajmy się. Odradzajmy podejmowanie trudnych decyzji - depresja powoduje, że wszystko widzi się w czarnych barwach. I najważniejsze - nigdy nie lekceważmy wypowiedzi o samobójstwie. Statystyki pokazują, wbrew obiegowej opinii, że 80% osób, które popełniły samobójstwo, mówiło o swoich planach wcześniej osobom bliskim!
Nie zmuszajmy chorego do działania, które sprawia mu trudność, ale też nie stosujmy w każdej kwestii taryfy ulgowej. Nie ma sensu zabierać go do cioci na imieniny czy wysyłać na urlop - to nie pomoże - ale też nie musimy zgadzać się na złe traktowanie lub agresję. Wypośrodkowanie jest oczywiście bardzo trudne; z jednej strony musimy mieć w sobie wiele wyrozumiałości, a z drugiej motywować i zachęcać do działania, ale przy odrobinie dobrej woli możemy dzięki temu osiągnąć ogromne rezultaty. Nie pytajmy jednak codziennie: wziąłeś leki? Jak było na terapii? Starajmy się dać mu przestrzeń, chyba że sytuacja jest już bardzo niebezpieczna i trzeba przejąć nad chorym kontrolę - wtedy jednak na ogół potrzebna jest hospitalizacja. Ale w lżejszych przypadkach wystarczy wykazywać zwyczajne zainteresowanie, delikatnie przypominać o godzinie brania leków czy nadchodzącej wizycie w poradni. Reagujcie jednak, gdy chory chce przerwać leczenie - tylko systematyczne branie leków daje szansę wyleczenia. Czekanie kilka tygodni na poprawę może zniechęcać, ale pod żadnym warunkiem nie wolno przerywać leczenia - chyba, że po konsultacji z lekarzem prowadzącym. To samo dotyczy sytuacji, gdy następuje poprawa: nawet po ustąpieniu objawów przez kilka miesięcy trwa leczenie podtrzymujące, które ma utrwalić efekty.
Nie ma magicznej pigułki, którą możecie podać choremu czy jednej sprawdzonej metody na radzenie sobie z czarnym psem. Będziecie zmagać się z własną bezsilnością i złością, będziecie mieli nie raz ochotę na niego nakrzyczeć, a innym razem będziecie płakać razem z nim. Ale najważniejsze jest byście byli obok, byście towarzyszyli mu w trudnej drodze do wyleczenia, byście nie tracili nadziei - Wasz bliski to doceni, gdy przyjdzie na to czas. Bądźcie też wyrozumiali dla siebie i zadbajcie o własne potrzeby – choroba dotyczy również Was!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz