Wakacje mnie rozleniwiły, dlatego od dwóch tygodni nic się tu nie pojawiło, a przecież w międzyczasie przeczytałam już kilka nowych książek. Między innymi dobrnęłam do 10 tomu Zwiadowców Johna Flanagana. Chociaż dobrnęłam to chyba nie jest dobre słowo - ja po prostu połknęłam 9 poprzednich:)
Zwiadowcy to seria książek przede wszystkim dla młodzieży, więc nie należy się po niej spodziewać zbyt wiele. Ja lubię powieści młodzieżowe, a jeśli stoją na półce z fantasy, to na pewno nie przejdę obok obojętnie, więc nie trzeba mnie było długo do Flanagana zachęcać. NIe zawiodłam się, bo choć zaklasyfikowanie Zwiadowców do fantasy jest trochę na wyrost, to powieść czyta się lekko i przyjemnie, a do tego fabuła naprawdę wciąga.
Rzecz jest o pewnym młodym chłopaku, sierocie, Willu, który dzięki swoim zdolnościom trafia do tajemniczego i elitarnego korpusu zwiadowców królestwa Araluenu. Jego opiekunem zostaje Halt, znany w całym królestwie z bohaterskich czynów, ponury zwiadowca. Dalej fabuła jest dość przewidywalna: Halt i Will stają się najlepszymi przyjaciółmi i razem z przesympatycznym rycerzem Horacem i kilkom innymi, równie sympatycznymi postaciami przeżywają wiele ciekawych przygód.
To, co mi się najbardziej podoba w tej serii, to brak agresji i niepotrzebnego komplikowania fabuły. Bohaterowie są barwni i zabawni, akcja toczy się wartko, i choć czasem da się przewidzieć zakończenie, to jeszcze nie zdarzyło mi się żadną z tych powieści nudzić, a przeczytałam ich już 10! Całość trochę psuje tłumaczenie, które jest niekonsekwentne, co powoduje, że miesza się w nim język staropolski ze współczesnym. Ale ogólnie polecam, naprawdę przyjemna, wakacyjna lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz