Strony

czwartek, 13 czerwca 2013

refleksja na temat... karmienia

Miało być o czytaniu, ale pewnie nie byłabym Otką enough, gdybym nie dodała tu od czasu do czasu czegoś od siebie. Toteż dziś dodam, w temacie kontrowersyjnym i budzącym wiele emocji wśród młodych mam, czyli w temacie cyckowym.
Początki macierzyństwa są trudne i bez zamieszania dotyczącego karmienia piersią, a jak się którejś z nas trafi owo zamieszanie w stopniu wyższym niż przeciętne, robi się niefajnie. Przyszła bowiem do nas, prosto z paszczy Wielkiego Brytana, moda na karmienie. Przy czym, moda jest tu eufemizmem, ponieważ to, co się dzieje wokół karmienia piersią, to już nie moda, to terror. Zanim zlinczują mnie wszystkie karmiące, spieszę wyjaśnić, że moda na karmienie jest ze wszech miar słuszna i postępowa, ale już wywieranie na kobietach presji w tej kwestii trochę mniej. Poznałam do tej pory mamy reprezentujące różne postawy, od skrajnie piersiastej (którą, odkąd na pewnym portalu pojawił się zabawny artykuł o karmieniu piersią, nazywam mongolską) - jedyne i słuszne jest karmienie biustem - po skrajnie butelkową - nikt mi moich cycków odbierać nie będzie. Ale skrajność w żadnej postaci nie jest dobra, więc nie będę się nad nimi rozwodzić, porozwodzę się natomiast nad pewnymi mitami, które polskie matki fanatycznie karmiące wyciągnęły całkowicie bezkrytycznie spośród miliona badań Brytyjczyków.
Mit pierwszy: Karmienie jest najlepszą metodą, aby stworzyć więź między matką a dzieckiem.
To mit, który króluje w mediach. Karmienie piersią = wytwarzanie więzi. Gdzież Wasz zdrowy rozsądek kobitki? Ja rozumiem, hormony po ciąży szaleją. Ale tworzenie się więzi między mamą a dzieckiem to proces długotrwały, na który wpływa wiele czynników, i wśród nich kluczowym na pewno nie jest karmienie (odsyłam do książek o teorii więzi Bowlby'ego). Bo inaczej należałoby o całym naszym pokoleniu myśleć: o my biedne sierotki czasów socjalizmu, karmione mlekiem niebieskim. Gdzież nasze więzi? Czy naprawdę myślicie, że więź może się tworzyć, gdy mamie karmienie nie sprawia przyjemności, gdy sprawia jej ból? Przytulać dziecko można na tysiąc innych sposobów, a jednak ja ciągle gdzieś czytam: biedne dzieciątka, których mamy karmić nie mogły... O przepraszam, dochodzimy do mitu drugiego. Każda matka może karmić. Nie dajcie sobie tego wmówić matki pierwiastki. Nie każda i nie zawsze. Nie każde piersi są odpowiednio zbudowane, nie zawsze hormony właściwie napędzają mleczarnię. Bywa i tak, że psychika nie pozwala, albo fizjologia dziecka... Przyczyn może być wiele, więc nie wmawiajcie kobietom, które nie mogły karmić, że są złymi matkami i że tylko ich mleko jest dla dziecka najlepsze. Bo wbrew mitowi trzeciemu, nie zawsze mleko matki jest dla dziecka najzdrowsze. I tu słyszę już narastający szum oburzenia... Ano nie zawsze. Wczytajcie się matki fanatyczki w badania Brytoli i doczytajcie, że czasem bywa, że mleko matki jej dziecku nie służy, że coś może uczulać mimo radykalnej czasami i wyniszczającej nawet diety (znacie to, prawda?), że czasem nasz stres, stężenie hormonów, choroba, mogą spowodować, że dla dziecka lepsza jednak będzie ta straszna butla z tym strasznym modyfikowanym... Co więcej, napiszę Wam nawet, że ja znam aż 3 przypadki, w których karmienie piersią przyniosło negatywne rezultaty dla zdrowia dziecka. No już, już, nie zakrzykujcie mnie tak...
Te trzy mity zepsuły wielu kobietom początki macierzyństwa. Nie wspomnę oczywiście o bzdurach typu: dzieci karmione piersią do bardziej odporne, inteligentne itp. Gdyby życie było takie proste...
Bywa tak, że kłopoty z karmieniem wywołują ogromny stres, a kobiety nie przestawiają dziecka na butelkę, bo to przecież niezdrowe. A myślicie, że zdrowe jest karmienie w nerwach? Stres przed każdym podaniem piersi? Dzieci są jak radary, wszystko łapią i czują podwójnie. Zanim więc zaczniecie robić wykład jakiejś butelkowej mamie, o tym jak źle robi, weźcie kilka wdechów i zastanówcie się, czy to naprawdę Wasza sprawa.

3 komentarze:

  1. Podpisuję się pod każdym wyrazem napisanym powyżej obiema łapkami :) Świetne i trafne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, dobra - Otka zgadzam się. Tylko co do tego słowa 'terror' nie jestem przekonana. Ale mniejsza o większość. Piszesz tu raczej z punktu widzenia 'butelkowego', czy tak?
    A co z karmieniem cyckiem dziecka chodzącego, które ma powyżej roku? Już tyle razy spotkałam się z jawną i maskowaną krytyką, środowisk medycznych, matkowych i piaskownicowo-parkowych, że aż przkro się robi. Uśmieszki, docinki i komentarze.
    Aż chciałoby się sparafrazować:
    ...Zanim więc zaczniecie robić wykład jakiejś c y c k o w e j mamie, o tym jak źle robi, weźcie kilka wdechów i zastanówcie się, czy to naprawdę Wasza sprawa.

    A swoją drogą neonatolodzy mówią, że do skończenia drugiego roku życia jest to niektórym dzieciom potrzebne i wręcz wskazane - wzięte z moich historii wcześniakowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowo terror, jest oczywiście nacechowane emocjonalnie, ale mój punkt widzenia nie jest do końca butelkowy. Ta sama sytuacja dotyczy również mam, które z jakiegoś powodu chcą przerwać karmienie np. po 3 miesiącach, a presja wokół powoduje, że borykają się z wyrzutami sumienia.
      Jeśli chodzi o karmienie powyżej roku, to przyznaję uczciwie, że jestem przeciwnikiem, ale nigdy nie wyrażałam się negatywnie o mamach, które tak karmią, bo wychodzę z założenia, że to decyzja mam i ich dzieci. Uważam, że to zawsze działa w dwie strony i presja, aby kobieta na siłę odstawiała dziecko, gdy ono nie jest gotowe, jest zwyczajnie szkodliwa. Ja jedynie zawsze zachęcam, aby zastanowić się, która strona tego potrzebuje, bo bywają sytuacje, że to mama ma kłopot z odstawieniem;)

      Usuń