Moje dziecko kocha się kąpać. Woda to jej żywioł i prawdopodobnie niedługo wyrosną jej płetwy. Nie zawsze tak było, ale o tym, jak uczyliśmy jej sympatii do wody, może kiedy indziej.
Żeby urozmaicić jej zabawę, kupiliśmy jej flamastry i kredki do wody Aqua Studio. Nie wiem, kto był bardziej podekscytowany podczas otwierania pudełka, my czy ona, toż to przecież fantastyczna zabawa, takie mazanie po wannie! Mogłabym na przykład raz w tygodniu zostawiać na wannie napis: Skarbie, umyj mnie...;)
Nie wiem, czy oczekiwania przerosły rzeczywistość, czy też akurat ta marka się nie popisała;), ale rozczarowanie flamastrami było ogromne. Nie dość, że pod wpływem wody natychmiast spływają (?), to jeszcze na dodatek, trzeba sporej siły i właściwego ustawienia ręki, aby nimi pisać. Flamaster nie jest bowiem zakończony zwykłą końcówką, tylko siateczką, przez którą przepływa barwnik, a żeby owy wypłynął trzeba flamaster docisnąć do powierzchni wanny. Całość okazała się absolutnym niewypałem.
Z kredkami było odrobinę lepiej, bo przynajmniej się nie rozmazywały, ale za to przy silniejszym dociśnięciu zaczynają się kruszyć i żeby je zmyć, potrzebna jest gąbka. Do tego jeszcze mają wysuwany wkład, blokowany malutkimi zapadkami, z którymi większość dzieci na pewno sobie nie poradzi. Generalnie nie polecam, ale zamierzam wypróbować jeszcze pisadła firmy Crayola i zobaczymy, może lepiej sobie poradzą.
Zresztą najważniejsze, że w ogóle da się czymś rysować, dzięki czemu nasza wanna zamieniła się w pracownię Picassa i dorobiliśmy się wielu nowych, wyjątkowych dzieł sztuki na kafelkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz