Strony

poniedziałek, 25 listopada 2013

Refleksja na temat... opiekunka czy żłobek?

Kilka osób pytało mnie już o to, jak wybrać opiekunkę i czy opiekunka jest lepsza niż żłobek. Pomyślałam więc, że zbiorę w jednym miejscu przemyślenia na ten temat, a nuż widelec się komuś przydadzą?
Zacznę od truizmu: najlepsza to na ogół jest mama. Ale jak wiadomo, mama zestresowana brakiem pieniędzy lub niezrealizowaną potrzebą rozwoju, zamiast wspierać swoje dziecko, będzie się frustrować. Nie każda z nas, niestety, ma możliwość zostania w domu z dzieckiem lub skorzystania z pomocy babci.
Wtedy pojawia się dylemat, co lepsze dla dziecka: żłobek czy opiekunka?
Odpowiedź jest prosta: zależy, jaki żłobek i jaka opiekunka. No dobrze, żartowałam. Zakładamy, że rozmawiamy o dobrym żłobku i dobrej opiekunce (o tym, jaka powinna być dobra opiekunka, to może w następnym poście).
Najpierw o żłobku.
Największym plusem żłobka jest niezaprzeczalnie cena – bez względu na to, czy jest to żłobek państwowy czy prywatny, na ogół kosztuje mniej niż opiekunka, a do tego odpadają jeszcze koszty żywienia, prądu i wody, które rosną gwałtownie wraz z pobytem dziecka w domu. Obecność wykwalifikowanej kadry (choć to oczywiście kwestia dyskusyjna, czy ktoś świeżo po studiach jest wykwalifikowaną kadrą) również może być ważna, w końcu przecież wychowawczynie kończą jakieś tam studia, a ponadto mają nad sobą nadzór w postaci dyrektora, pedagoga itp., czyli teoretycznie pełna kontrola i fachowość. Jednak najczęściej wymienianym argumentem za żłobkiem jest socjalizacja, czyli w dużym uproszczeniu kontakt z innymi dorosłymi i z dziećmi. Ja się z tym argumentem nie zgadzam i wręcz ośmielam się twierdzić, że to bzdura. Po pierwsze, dziecko uczy się wchodzenia w kontakt i budowania relacji od osób najbliższych: mamy, taty, dziadków, obserwując ich w warunkach "naturalnych". Obserwuje, powtarza, uczy się, zarówno tego, jak się komunikować, jak i tego, jak okazywać emocje, zachowywać się w konkretnych sytuacjach itp. Natomiast w żłobku sposoby komunikacji są odgórnie narzucone i dziecko nie ma możliwości obserwowania tak szerokiego spektrum zachowań, jak w domu. Brzmi to naukowo, ale chodzi po prostu o sztuczność narzuconej sytuacją relacji wychowawca – dziecko. Jeśli natomiast chodzi o kontakt dziecko – dziecko, to warto pamiętać, że do trzeciego roku życia trudno mówić o wspólnej zabawie dzieci, bo w tym wieku poświęcają się one głównie zabawie równoległej. Owszem, uczą się od siebie nawzajem, ale nie jestem zbytnio przekonana do tezy, że uczą się dzielenia, bycia razem itd. W moim odczuciu uczą się przede wszystkim walki o swoje – w końcu po paru miesiącach bycia jedynakiem, nagle stają się tylko jednym z wielu i w dodatku muszą dzielić się zabawkami z innymi, co dla takiego malucha wcale nie jest proste.
Ostatnim wymienianym, a w dzisiejszym świecie najszerzej omawianym aspektem jest rozwój dziecka. Słyszałam wiele opinii, że dziecko w żłobku rozwija się lepiej, ale nie jestem przekonana co do ich słuszności. Owszem, dziecko żłobkowe szybciej uczy się samodzielności, a to z tej prostej przyczyny, że wychowawczynie nie mają szans poświęcać pojedynczemu maluchowi tyle uwagi, co mama czy opiekunka. Ponadto, w żłobkach szybciej przestawia się dzieci na nocnik, szybciej uczy się samodzielnego jedzenia, zasypiania itp. Ma to swoje plusy, ale ma też jeden minus: każdy maluch ma swój "tryb", więc nie zawsze dzieci w tym samym wieku są na tym samym etapie rozwoju, a co za tym idzie, niektórym będzie trudniej poradzić sobie na przykład bez pieluchy. Jeśli zaś chodzi o inne elementy rozwoju, to zdecydowanie uważam, że dobra, mądra opiekunka da dziecku o wiele więcej, niż wszystkie żłobki razem wzięte.
Myśląc o żłobku, warto jeszcze zawsze potraktować sprawę bardziej indywidualnie i zastanowić się, czy dla tego konkretnego, Waszego egzemplarza, żłobek jest optymalna opcją. Są dzieci "żłobkowe", które doskonale sobie poradzą i będą się tam świetnie czuły, ale są też takie, dla których żłobek będzie stresem i udręką przez cały okres przebywania w nim (szczególnie wrażliwcom nie polecam takiej formy opieki).
A teraz trochę o nianiach.
Dobra niania jest naprawdę na wagę złota. Do jej największych plusów należy poświęcanie dziecku pełnej uwagi. Macie gwarancję, że wasz maluch będzie najedzony, wyspany, zabawiony, zaopiekowany – i to wszystko w odpowiednim dla niego czasie i formie. Indywidualna opieka daje gwarancję rozwoju dostosowanego do możliwości dziecka – bez niepotrzebnego przyspieszania czy opóźnień. Nie będziecie się też martwić o zwolnienia – jeśli dziecko jest chore, niania zajmie się nim na pewno równie troskliwie, a wy nie wkurzycie szefa kolejnym wolnym dniem. Również poczucie bezpieczeństwa Waszego malucha jest mniej narażone, bo po pierwsze, opieka odbywa się na znanym dziecku terytorium (w domu), a po drugie możecie zazwyczaj indywidualnie dopasować czas adaptacji. W żłobku na ogół adaptacja trwa 3 dni, z opiekunką możecie ustalić dłuższy czas – polecam to szczególnie w przypadku roczniaków, dla których rozstanie z mamą jest wyjątkowo trudne. Istotne jest też dopasowanie metod wychowawczych i czasu ich wprowadzania do potrzeb Waszych i Waszego malucha. W żłobku nie macie wpływu na to, czego dziecko się uczy – z opiekunką możecie ustalić, co jest dla Was najważniejsze w wychowaniu.
Ale, żeby nie było za różowo, zatrudnienie niani ma też kilka wad, a największą z nich jest nieumiejętność samodzielnej zabawy. Większość opiekunek bowiem będzie poświęcać dziecku każdą chwilę, zabawiać, uczyć, przez co maluch nie będzie umiał się sobą później zająć. Oczywiście, można ustalić z nianią, że jakiś czas poświęca ona na czynności inne niż zabawa, ale to zdecydowanie za mało, poza tym cóż innego ma robić? Prasować Wam bieliznę (no, w sumie...;)? W żłobku natomiast jest większa szansa, że dziecko będzie skazane samo na siebie, a co za tym idzie, skupi się przez dłuższy czas na samodzielnej zabawie. Niewątpliwym minusem niań są też kwestie żywieniowe – po pierwsze, to Wy musicie gotować (żłobek to ogromna wygoda pod tym względem, choć w domu macie większą możliwość kontrolowania tego, co dziecko je), a po drugie większość znanych mi niań ma tendencje do przekarmiania dzieci. Nie wiem, z czego to wynika, ale nianie bardzo lubią karmić swoich podopiecznych – przy okazji pozbawiając ich też samodzielności, bo karmią dosłownie.:)
Argumentem przeciw opiekunce jest też ograniczenie kontaktu z rówieśnikami, ale to można nadrobić, wysyłając nianię z dzieckiem na place zabaw lub do klubów malucha, bądź też organizując spotkania z dzieciatymi znajomymi. Na ten okres rozwoju to stanowczo wystarczy.
Podsumowując, po swoich doświadczeniach i obserwacjach, każdemu poleciłabym nianię. I nie martwiłabym się o to, że Wasze dziecko będzie rozpieszczone i egoistyczne, bo wszystko zależy od sposobu wychowywania, a potem i tak będzie jeszcze przedszkole... Ale nianię tez trzeba umieć wybrać, o czym następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz