Na specjalne zamówienie Basi będzie dziś o tym, jak wybrać opiekunkę. Przy okazji uprzedzam, że opieram się głównie na własnych doświadczeniach, wzbogaconych co najwyżej opowieściami i doświadczeniami znajomych.
Problem pierwszy: gdzie szukać?
Sugeruję zacząć od krewnych i znajomych. Rozsyłanie wici po koleżankach, sąsiadach, rodzinie ma ten plus, że trafiona w końcu opiekunka nie jest osobą całkowicie anonimową, a z jej poprzednim pracodawcą można nawiązać bezpośredni kontakt i wypytać o niepokojące nas kwestie. Oczywiście, metoda ta nie daje 100% gwarancji sukcesu, bo co się podoba p. Kasi z 4 pietra, niekoniecznie będzie fajne dla nas, ale, jak to mówią, lepsze zło znane niż nieznane.
Drugą metodą jest szukanie przez Internet. Stron z ofertami pracy dla niań jest kilka, chyba najbardziej popularna i zarazem jedyna, którą sprawdziłam, to niania.pl. Oczywiście, korzystanie z tej strony nie jest darmowe i za umieszczenie ogłoszenia trzeba zapłacić, a wcześniej się zarejestrować. Ale odzew jest duży – po umieszczeniu ogłoszenia już w ciągu pierwszych dwóch godzin dostałam kilkadziesiąt ofert. Inna sprawa, ile z tych ofert miało w ogóle sens – po pierwszych kilku mailach sama zaczęłam się zastanawiać nad podjęciem pracy jako opiekunka – kwalifikacje miałam wyższe, a jeszcze przy okazji po polsku umiem pisać. Ale da się z tej strony też coś wybrać, bo ofert jest naprawdę dużo, rozstrzał wiekowy ogromny, doświadczenia również, że już nie wspomnę o cenach. Dlatego, jeśli znajomi zawiodą, radzę zaplanować kilka dni na przejrzenie ogłoszeń i umówienie się z ewentualnymi kandydatkami na spotkania.
Trzecią, chyba najmniej skuteczną metodą, jest rozwieszanie ogłoszeń w okolicy. Zbyt duże wydaje mi się ryzyko trafienia na oszusta/stkę, dlatego tej metody nie polecam.
Docieramy więc od kroku drugiego: spotkanie z opiekunką.
Że takie spotkanie trzeba zaplanować, chyba nikogo przekonywać nie muszę. Nawet najbardziej zaufana przyjaciółka może mieć inne poglądy na pożądane cechy przyszłej niani niż my, więc osobiste spotkanie jest absolutnie konieczne. Najlepiej zorganizować je w domu, w obecności dziecka i jego taty. Dlaczego? Bo bardzo dużo mówi o kandydatce zachowanie względem dziecka, które widzi po raz pierwszy, a mężczyzna na pewno będzie miał inne pytania i przemyślenia niż my.
Pierwsze, na co zwracałam uwagę po wejściu potencjalnej niani do nas do domu, to mycie rąk. Gdy dziewczę aspirujące do tej zaszczytnej roli nawet po mojej delikatnej sugestii, że "łazienka jest tam, gdyby chciała Pani umyć ręce", odpowiedziało, że nie ma takiej potrzeby – a przejechało wcześniej autobusem przez pół miasta – rozmowę uznałam właściwie za zakończoną. Przy małym dziecku higiena to przecież podstawa, a już szczególnie gdy chcesz zrobić wrażenie na przyszłym pracodawcy...
Druga kwestia, to wspomniane wyżej zachowanie względem dziecka. Nie ma tu jednej, właściwej reakcji – każdy rodzic musi sam ocenić, czy podoba mu się to, co widzi. Dla mnie ważne było, że niania nie rzucała się od razu na moja córę, szczebiocząc radośnie, ale też jej nie ignorowała. Ta, która uznałam za właściwą, przywitała się z A. kucając przy niej, a potem spokojnie rozmawiała z nami. Okazała w ten sposób zainteresowanie dzieckiem, ale nie była nachalna. Odpadła natomiast w przedbiegach pani, która od wejścia mówiła do mojego dziecka "niunia" i już po pierwszych 5 minutach rozmowy poinformowała nas, co ma zamiar zrobić z naszym dzieckiem: "to ona jeszcze nie śpi w swoim pokoju? Zmienimy to niunia!"
Trzecia ważna kwestia to referencje. Oczywiście, początkująca niania może ich nie mieć, ale ta z doświadczeniem powinna móc chociaż podać telefon do poprzednich pracodawców. Jeśli nie chce tego zrobić, to powinien nam się włączyć alarm. Warto też zwrócić uwagę na to, jak opiekunka wyraża się na temat wcześniejszych podopiecznych – jeśli negatywnie, warto się zastanowić dwa razy przed podjęciem współpracy.
Rozmowa z potencjalną nianią to sprawa bardzo indywidualna, ale ja radze zawsze zapytać o kilka podstawowych kwestii: np. co myśli o karach cielesnych, jakie ma sposoby na "trudne" sytuacje, czy ma doświadczenie w przestawianiu na nocnik, jak widzi kwestie żywienia, czy pali, czy lubi spacery itp. Wszystko, co jest dla Was ważne, powinno być ustalone na początku, a nie dopiero po podjęciu decyzji! Bardzo ważne jest, żeby wyłapać na tym etapie kwestie potencjalnie sporne, bo później może się to stać przyczyną stresu zarówno dla was, jak i dla Waszego malucha. Pytanie o życie osobiste, posiadanie dzieci, powody, dla których niania wykonuje taki zawód (to szczególnie w przypadku osób w średnim wieku) itp. też bywają potrzebne, warto stworzyć sobie obraz takiej osoby i jej codzienności.
Radzę też, żeby obserwować własne dziecko i jego reakcję na tę konkretną osobę. Dzieci, tak samo jak my, mają swoje "typy", jeśli więc maluch od razu zaczyna płakać lub wykazuje niepokój (i nie jest to jego standardowa reakcja na nowe osoby), to można założyć, że coś w niani mu nie pasuje – a to nie wróży dobrze na przyszłość.
Na koniec, kiedy macie już pewność, co do doświadczeń i deklarowanych metod wychowawczych (te prawdziwe weryfikują się z czasem niestety) potencjalnej opiekunki, radze poruszyć kwestie finansów i umowy: ile, za ile (za godzinę, za miesiąc, za dzień?), od kiedy, na umowę czy na czarno, co z urlopami, wieczornymi wyjściami itp. Dobrze jest tez dopytać o wykonywanie ewentualnych obowiązków domowych: jedna niania nie zmyje po sobie nawet kubka, a inna wysprząta Wam całe mieszkanie, ale warto tym porozmawiać najpierw, żeby się nie okazało, że za podgrzanie zupy liczy sobie od minuty podgrzewania;).
Wyszło tego dużo, a pewnie i tak nie wyczerpałam tematu. Do powyższych kwestii na pewno dojdzie jeszcze zwykła intuicja – po prostu musi między Wami zaiskrzyć. Niania wejdzie w Wasze życie i zostanie z Wami przez dłuższy czas. Chcąc nie chcąc, będzie uczestniczyła w Waszych codziennych zmaganiach z rzeczywistością, stanie się niemal członkiem rodziny i jedną z najważniejszych osób dla Waszego dziecka. Nie bójcie się więc przemaglować ją od a do z – dobra niania to zrozumie i jeszcze sama zada Wam kilka pytań. I nie ufajcie tym, co się na wszystko zgadzają, od razu są podejrzane;)
wtorek, 26 listopada 2013
poniedziałek, 25 listopada 2013
Refleksja na temat... opiekunka czy żłobek?
Kilka osób pytało mnie już o to, jak wybrać opiekunkę i czy opiekunka jest lepsza niż żłobek. Pomyślałam więc, że zbiorę w jednym miejscu przemyślenia na ten temat, a nuż widelec się komuś przydadzą?
Zacznę od truizmu: najlepsza to na ogół jest mama. Ale jak wiadomo, mama zestresowana brakiem pieniędzy lub niezrealizowaną potrzebą rozwoju, zamiast wspierać swoje dziecko, będzie się frustrować. Nie każda z nas, niestety, ma możliwość zostania w domu z dzieckiem lub skorzystania z pomocy babci.
Wtedy pojawia się dylemat, co lepsze dla dziecka: żłobek czy opiekunka?
Odpowiedź jest prosta: zależy, jaki żłobek i jaka opiekunka. No dobrze, żartowałam. Zakładamy, że rozmawiamy o dobrym żłobku i dobrej opiekunce (o tym, jaka powinna być dobra opiekunka, to może w następnym poście).
Najpierw o żłobku.
Największym plusem żłobka jest niezaprzeczalnie cena – bez względu na to, czy jest to żłobek państwowy czy prywatny, na ogół kosztuje mniej niż opiekunka, a do tego odpadają jeszcze koszty żywienia, prądu i wody, które rosną gwałtownie wraz z pobytem dziecka w domu. Obecność wykwalifikowanej kadry (choć to oczywiście kwestia dyskusyjna, czy ktoś świeżo po studiach jest wykwalifikowaną kadrą) również może być ważna, w końcu przecież wychowawczynie kończą jakieś tam studia, a ponadto mają nad sobą nadzór w postaci dyrektora, pedagoga itp., czyli teoretycznie pełna kontrola i fachowość. Jednak najczęściej wymienianym argumentem za żłobkiem jest socjalizacja, czyli w dużym uproszczeniu kontakt z innymi dorosłymi i z dziećmi. Ja się z tym argumentem nie zgadzam i wręcz ośmielam się twierdzić, że to bzdura. Po pierwsze, dziecko uczy się wchodzenia w kontakt i budowania relacji od osób najbliższych: mamy, taty, dziadków, obserwując ich w warunkach "naturalnych". Obserwuje, powtarza, uczy się, zarówno tego, jak się komunikować, jak i tego, jak okazywać emocje, zachowywać się w konkretnych sytuacjach itp. Natomiast w żłobku sposoby komunikacji są odgórnie narzucone i dziecko nie ma możliwości obserwowania tak szerokiego spektrum zachowań, jak w domu. Brzmi to naukowo, ale chodzi po prostu o sztuczność narzuconej sytuacją relacji wychowawca – dziecko. Jeśli natomiast chodzi o kontakt dziecko – dziecko, to warto pamiętać, że do trzeciego roku życia trudno mówić o wspólnej zabawie dzieci, bo w tym wieku poświęcają się one głównie zabawie równoległej. Owszem, uczą się od siebie nawzajem, ale nie jestem zbytnio przekonana do tezy, że uczą się dzielenia, bycia razem itd. W moim odczuciu uczą się przede wszystkim walki o swoje – w końcu po paru miesiącach bycia jedynakiem, nagle stają się tylko jednym z wielu i w dodatku muszą dzielić się zabawkami z innymi, co dla takiego malucha wcale nie jest proste.
Ostatnim wymienianym, a w dzisiejszym świecie najszerzej omawianym aspektem jest rozwój dziecka. Słyszałam wiele opinii, że dziecko w żłobku rozwija się lepiej, ale nie jestem przekonana co do ich słuszności. Owszem, dziecko żłobkowe szybciej uczy się samodzielności, a to z tej prostej przyczyny, że wychowawczynie nie mają szans poświęcać pojedynczemu maluchowi tyle uwagi, co mama czy opiekunka. Ponadto, w żłobkach szybciej przestawia się dzieci na nocnik, szybciej uczy się samodzielnego jedzenia, zasypiania itp. Ma to swoje plusy, ale ma też jeden minus: każdy maluch ma swój "tryb", więc nie zawsze dzieci w tym samym wieku są na tym samym etapie rozwoju, a co za tym idzie, niektórym będzie trudniej poradzić sobie na przykład bez pieluchy. Jeśli zaś chodzi o inne elementy rozwoju, to zdecydowanie uważam, że dobra, mądra opiekunka da dziecku o wiele więcej, niż wszystkie żłobki razem wzięte.
Myśląc o żłobku, warto jeszcze zawsze potraktować sprawę bardziej indywidualnie i zastanowić się, czy dla tego konkretnego, Waszego egzemplarza, żłobek jest optymalna opcją. Są dzieci "żłobkowe", które doskonale sobie poradzą i będą się tam świetnie czuły, ale są też takie, dla których żłobek będzie stresem i udręką przez cały okres przebywania w nim (szczególnie wrażliwcom nie polecam takiej formy opieki).
A teraz trochę o nianiach.
Dobra niania jest naprawdę na wagę złota. Do jej największych plusów należy poświęcanie dziecku pełnej uwagi. Macie gwarancję, że wasz maluch będzie najedzony, wyspany, zabawiony, zaopiekowany – i to wszystko w odpowiednim dla niego czasie i formie. Indywidualna opieka daje gwarancję rozwoju dostosowanego do możliwości dziecka – bez niepotrzebnego przyspieszania czy opóźnień. Nie będziecie się też martwić o zwolnienia – jeśli dziecko jest chore, niania zajmie się nim na pewno równie troskliwie, a wy nie wkurzycie szefa kolejnym wolnym dniem. Również poczucie bezpieczeństwa Waszego malucha jest mniej narażone, bo po pierwsze, opieka odbywa się na znanym dziecku terytorium (w domu), a po drugie możecie zazwyczaj indywidualnie dopasować czas adaptacji. W żłobku na ogół adaptacja trwa 3 dni, z opiekunką możecie ustalić dłuższy czas – polecam to szczególnie w przypadku roczniaków, dla których rozstanie z mamą jest wyjątkowo trudne. Istotne jest też dopasowanie metod wychowawczych i czasu ich wprowadzania do potrzeb Waszych i Waszego malucha. W żłobku nie macie wpływu na to, czego dziecko się uczy – z opiekunką możecie ustalić, co jest dla Was najważniejsze w wychowaniu.
Ale, żeby nie było za różowo, zatrudnienie niani ma też kilka wad, a największą z nich jest nieumiejętność samodzielnej zabawy. Większość opiekunek bowiem będzie poświęcać dziecku każdą chwilę, zabawiać, uczyć, przez co maluch nie będzie umiał się sobą później zająć. Oczywiście, można ustalić z nianią, że jakiś czas poświęca ona na czynności inne niż zabawa, ale to zdecydowanie za mało, poza tym cóż innego ma robić? Prasować Wam bieliznę (no, w sumie...;)? W żłobku natomiast jest większa szansa, że dziecko będzie skazane samo na siebie, a co za tym idzie, skupi się przez dłuższy czas na samodzielnej zabawie. Niewątpliwym minusem niań są też kwestie żywieniowe – po pierwsze, to Wy musicie gotować (żłobek to ogromna wygoda pod tym względem, choć w domu macie większą możliwość kontrolowania tego, co dziecko je), a po drugie większość znanych mi niań ma tendencje do przekarmiania dzieci. Nie wiem, z czego to wynika, ale nianie bardzo lubią karmić swoich podopiecznych – przy okazji pozbawiając ich też samodzielności, bo karmią dosłownie.:)
Argumentem przeciw opiekunce jest też ograniczenie kontaktu z rówieśnikami, ale to można nadrobić, wysyłając nianię z dzieckiem na place zabaw lub do klubów malucha, bądź też organizując spotkania z dzieciatymi znajomymi. Na ten okres rozwoju to stanowczo wystarczy.
Podsumowując, po swoich doświadczeniach i obserwacjach, każdemu poleciłabym nianię. I nie martwiłabym się o to, że Wasze dziecko będzie rozpieszczone i egoistyczne, bo wszystko zależy od sposobu wychowywania, a potem i tak będzie jeszcze przedszkole... Ale nianię tez trzeba umieć wybrać, o czym następnym razem.
Zacznę od truizmu: najlepsza to na ogół jest mama. Ale jak wiadomo, mama zestresowana brakiem pieniędzy lub niezrealizowaną potrzebą rozwoju, zamiast wspierać swoje dziecko, będzie się frustrować. Nie każda z nas, niestety, ma możliwość zostania w domu z dzieckiem lub skorzystania z pomocy babci.
Wtedy pojawia się dylemat, co lepsze dla dziecka: żłobek czy opiekunka?
Odpowiedź jest prosta: zależy, jaki żłobek i jaka opiekunka. No dobrze, żartowałam. Zakładamy, że rozmawiamy o dobrym żłobku i dobrej opiekunce (o tym, jaka powinna być dobra opiekunka, to może w następnym poście).
Najpierw o żłobku.
Największym plusem żłobka jest niezaprzeczalnie cena – bez względu na to, czy jest to żłobek państwowy czy prywatny, na ogół kosztuje mniej niż opiekunka, a do tego odpadają jeszcze koszty żywienia, prądu i wody, które rosną gwałtownie wraz z pobytem dziecka w domu. Obecność wykwalifikowanej kadry (choć to oczywiście kwestia dyskusyjna, czy ktoś świeżo po studiach jest wykwalifikowaną kadrą) również może być ważna, w końcu przecież wychowawczynie kończą jakieś tam studia, a ponadto mają nad sobą nadzór w postaci dyrektora, pedagoga itp., czyli teoretycznie pełna kontrola i fachowość. Jednak najczęściej wymienianym argumentem za żłobkiem jest socjalizacja, czyli w dużym uproszczeniu kontakt z innymi dorosłymi i z dziećmi. Ja się z tym argumentem nie zgadzam i wręcz ośmielam się twierdzić, że to bzdura. Po pierwsze, dziecko uczy się wchodzenia w kontakt i budowania relacji od osób najbliższych: mamy, taty, dziadków, obserwując ich w warunkach "naturalnych". Obserwuje, powtarza, uczy się, zarówno tego, jak się komunikować, jak i tego, jak okazywać emocje, zachowywać się w konkretnych sytuacjach itp. Natomiast w żłobku sposoby komunikacji są odgórnie narzucone i dziecko nie ma możliwości obserwowania tak szerokiego spektrum zachowań, jak w domu. Brzmi to naukowo, ale chodzi po prostu o sztuczność narzuconej sytuacją relacji wychowawca – dziecko. Jeśli natomiast chodzi o kontakt dziecko – dziecko, to warto pamiętać, że do trzeciego roku życia trudno mówić o wspólnej zabawie dzieci, bo w tym wieku poświęcają się one głównie zabawie równoległej. Owszem, uczą się od siebie nawzajem, ale nie jestem zbytnio przekonana do tezy, że uczą się dzielenia, bycia razem itd. W moim odczuciu uczą się przede wszystkim walki o swoje – w końcu po paru miesiącach bycia jedynakiem, nagle stają się tylko jednym z wielu i w dodatku muszą dzielić się zabawkami z innymi, co dla takiego malucha wcale nie jest proste.
Ostatnim wymienianym, a w dzisiejszym świecie najszerzej omawianym aspektem jest rozwój dziecka. Słyszałam wiele opinii, że dziecko w żłobku rozwija się lepiej, ale nie jestem przekonana co do ich słuszności. Owszem, dziecko żłobkowe szybciej uczy się samodzielności, a to z tej prostej przyczyny, że wychowawczynie nie mają szans poświęcać pojedynczemu maluchowi tyle uwagi, co mama czy opiekunka. Ponadto, w żłobkach szybciej przestawia się dzieci na nocnik, szybciej uczy się samodzielnego jedzenia, zasypiania itp. Ma to swoje plusy, ale ma też jeden minus: każdy maluch ma swój "tryb", więc nie zawsze dzieci w tym samym wieku są na tym samym etapie rozwoju, a co za tym idzie, niektórym będzie trudniej poradzić sobie na przykład bez pieluchy. Jeśli zaś chodzi o inne elementy rozwoju, to zdecydowanie uważam, że dobra, mądra opiekunka da dziecku o wiele więcej, niż wszystkie żłobki razem wzięte.
Myśląc o żłobku, warto jeszcze zawsze potraktować sprawę bardziej indywidualnie i zastanowić się, czy dla tego konkretnego, Waszego egzemplarza, żłobek jest optymalna opcją. Są dzieci "żłobkowe", które doskonale sobie poradzą i będą się tam świetnie czuły, ale są też takie, dla których żłobek będzie stresem i udręką przez cały okres przebywania w nim (szczególnie wrażliwcom nie polecam takiej formy opieki).
A teraz trochę o nianiach.
Dobra niania jest naprawdę na wagę złota. Do jej największych plusów należy poświęcanie dziecku pełnej uwagi. Macie gwarancję, że wasz maluch będzie najedzony, wyspany, zabawiony, zaopiekowany – i to wszystko w odpowiednim dla niego czasie i formie. Indywidualna opieka daje gwarancję rozwoju dostosowanego do możliwości dziecka – bez niepotrzebnego przyspieszania czy opóźnień. Nie będziecie się też martwić o zwolnienia – jeśli dziecko jest chore, niania zajmie się nim na pewno równie troskliwie, a wy nie wkurzycie szefa kolejnym wolnym dniem. Również poczucie bezpieczeństwa Waszego malucha jest mniej narażone, bo po pierwsze, opieka odbywa się na znanym dziecku terytorium (w domu), a po drugie możecie zazwyczaj indywidualnie dopasować czas adaptacji. W żłobku na ogół adaptacja trwa 3 dni, z opiekunką możecie ustalić dłuższy czas – polecam to szczególnie w przypadku roczniaków, dla których rozstanie z mamą jest wyjątkowo trudne. Istotne jest też dopasowanie metod wychowawczych i czasu ich wprowadzania do potrzeb Waszych i Waszego malucha. W żłobku nie macie wpływu na to, czego dziecko się uczy – z opiekunką możecie ustalić, co jest dla Was najważniejsze w wychowaniu.
Ale, żeby nie było za różowo, zatrudnienie niani ma też kilka wad, a największą z nich jest nieumiejętność samodzielnej zabawy. Większość opiekunek bowiem będzie poświęcać dziecku każdą chwilę, zabawiać, uczyć, przez co maluch nie będzie umiał się sobą później zająć. Oczywiście, można ustalić z nianią, że jakiś czas poświęca ona na czynności inne niż zabawa, ale to zdecydowanie za mało, poza tym cóż innego ma robić? Prasować Wam bieliznę (no, w sumie...;)? W żłobku natomiast jest większa szansa, że dziecko będzie skazane samo na siebie, a co za tym idzie, skupi się przez dłuższy czas na samodzielnej zabawie. Niewątpliwym minusem niań są też kwestie żywieniowe – po pierwsze, to Wy musicie gotować (żłobek to ogromna wygoda pod tym względem, choć w domu macie większą możliwość kontrolowania tego, co dziecko je), a po drugie większość znanych mi niań ma tendencje do przekarmiania dzieci. Nie wiem, z czego to wynika, ale nianie bardzo lubią karmić swoich podopiecznych – przy okazji pozbawiając ich też samodzielności, bo karmią dosłownie.:)
Argumentem przeciw opiekunce jest też ograniczenie kontaktu z rówieśnikami, ale to można nadrobić, wysyłając nianię z dzieckiem na place zabaw lub do klubów malucha, bądź też organizując spotkania z dzieciatymi znajomymi. Na ten okres rozwoju to stanowczo wystarczy.
Podsumowując, po swoich doświadczeniach i obserwacjach, każdemu poleciłabym nianię. I nie martwiłabym się o to, że Wasze dziecko będzie rozpieszczone i egoistyczne, bo wszystko zależy od sposobu wychowywania, a potem i tak będzie jeszcze przedszkole... Ale nianię tez trzeba umieć wybrać, o czym następnym razem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)