Nie każdy z nas lubi podróże. Nasze dziecko też może ich nie lubić, nawet jeśli my je uwielbiamy. Co wtedy? Ciągnąć malucha i zmarnować sobie urlop nieprzespanymi nocami i krzykami? Czy w ogóle nie jeździć?
Ja myślę, że jeździć. Bo dla dziecka dobra bywa zmiana klimatu, bo dobrze wpływa to na jego rozwój, a i rodzice potrzebują czasem zmiany otoczenia. Więc jeździć, ale nie daleko w egzotyczne kraje, nie na rejs morski, nawet nie na tygodniową wycieczkę do Tunezji. Lepiej z takim ancymonem pojechać gdzieś niedaleko, nie dalej niż 5 godzin jazdy, na 3 tygodnie, w warunki podobne do domowych (w moim przekonaniu powyższe zasady odnoszą się też do wszystkich dzieci poniżej 6 miesiąca życia, ale wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi). Dziecko nadpobudliwe, żywiołowe będzie się fatalnie czuło na małej przestrzeni w żaglówce, a dziecko niespokojne, nerwowe, źle zniesienie mieszkanie w namiocie, wokół którego będzie mnóstwo dźwięków. 3 tygodnie natomiast to optymalny czas, w jakim dziecko aklimatyzuje się do nowych warunków. Tydzień na aklimatyzację, tydzień spokoju i tydzień na odpoczynek:) Długa podróż dla dziecka z chorobą lokomocyjną lub bardzo ruchliwego, to prawdziwy koszmar i mówię to na własnym przykładzie, bo nie należę do tych, co lubią siedzieć w jednym miejscu.
Co pomaga przetrwać podróż i ułatwić adaptację dziecku na miejscu?
1. Przed wyjazdem starszy maluch (taki, co to już coś niecoś kuma), powinien uczestniczyć w pakowaniu i dowiedzieć się, co fajnego zobaczy na wakacjach (stosowanie tej metody wobec mojego dziecka, spowodowało, że powtórzyliśmy scenę ze Shreka: mamo, daleko jeszcze?;). Postarajcie się też pakować bez stresu - tak wiem, różnie to bywa.
2. Dobrze jest dać dziecku mały plecaczek, żeby spakowało ze dwie, trzy zabawki (tu ważne: nie zabierajcie dziecku całego pokoju, niech weźmie ukochanego misia i lalę, książeczkę, a na deszczową pogodę przydają się kredki i ciastolina, ale niech maluch wie, że na wakacjach można pobawić się muszelkami i kamykami, pozbierać szyszki... to naprawdę świetna i rozwojowa rzecz! A poza tym stęskni się za zabawkami i po powrocie macie kilka godzin spokoju;))
3. W podróży, jeśli dziecko nie śpi, warto je czymś zabawić. Można liczyć samochody, machać do ludzi, wymyślać, co się będzie robiło na wakacjach, a jak ktoś ma elektronikę, to oglądać filmiki na komórce czy tablecie. Ważne też, żeby któreś z rodziców siedziało z dzieckiem z tyłu - zwiększa to poczucie bezpieczeństwa i umożliwia zabawę. Jeśli chcemy, żeby maluch spał, może warto wyjechać nad ranem lub w nocy, a do fotelika zabrać ulubiony kocyk lub podusię.
4. Nam w podróży bardzo przydawały się rzeczy (szczególnie jak Młoda była malutka), które tworzyły domową atmosferę: wanienka turystyczna, dmuchana (świetny patent), łóżeczko turystyczne, własne, które dziecko już zna (nie hotelowe, inaczej pachnące i wyglądające), chyba że maluch woli spać z Wami, własna pościel (szczególnie przy zasypianiu ważne są rzeczy, z którymi dziecko zawsze zasypia), kocyk, na którym można się bawić, własne sztućce i talerzyk, kubeczek. Większość to drobiazgi, ale bardzo pomagają oswoić przestrzeń.
5. Na miejscu postarajcie się, żeby pierwsze dni wyglądały podobnie jak w domu. Te same pory posiłków i snu ułatwiają adaptację i dają poczucie bezpieczeństwa. Nie zapominajcie o rytuałach. Za niedługo można będzie stworzyć nowe, wyjazdowe, ale jeśli to pierwszy wyjazd, może być ciężko. Niech maluch zwiedzi też nowe lokum i oswoi się z nim, pozna sąsiadów.
Te kilka rad może ułatwić wyjazd z dzieckiem, a Wam zagwarantować odpoczynek. Warto na każdym wyjeździe obserwować, jak dziecko reaguje na nowe sytuacje i następnym razem korzystać z tych doświadczeń. Czasem, tak jak w moim przypadku, oznacza to rezygnację z czegoś, co się lubi (po zeszłorocznym niepowodzeniu uznaliśmy, że czas na żagle nadejdzie dopiero w przyszłym roku;)), ale czasem okaże się, że wcale nie tak trudno, bo wystarczy plac zabaw i trochę piasku, aby zapanowała całkowita sielanka;)
No i z tego wszystkiego wyjdzie trzeci post: choroby w podróży:)
Ps. Pod koniec pisania tego posta uświadomiłam sobie, że dziś jest rocznica wybuchu II wojny światowej. Warto poświęcić chwilę na myśl o tej strasznej wojnie. Nie pozwólmy naszym dzieciom zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz