Strony

piątek, 19 kwietnia 2013

Jak mówić, żeby dzieci słuchały... - Adele Faber, Elaine Mazlish

Nagromadziło mi się książek do recenzji, na półce czeka Pratchett z Baxterem, Flanagan, Cichocki i kilka innych, ale ja muszę, po prostu MUSZĘ znów napisać coś o poradniku dla rodziców. A dlaczego? Bo odkryłam dla siebie poradnik, który został przez wielu rodziców odkryty już dawno, czyli Jak mówić, żeby dzieci słuchały, jak słuchać, żeby dzieci mówiły. Z racji studiów psychologicznych i ogólnych zainteresowań poradników czytałam w życiu więcej, niż bym chciała, i na ogół byłam zniesmaczona powierzchownością i nierealnością ich treści. Panie Faber i Mazlish natomiast zaskoczyły mnie tak bardzo, że nie potrafiłam oderwać się od tej książki i przeczytałam ją wbrew zaleceniom autorek w całości w trzy wieczory.
Co mi się najbardziej podobało?
Jasna i klarowna konstrukcja książki. Każdy rozdział dotyczy innego zagadnienia, które opisane jest według jednego schematu: teoria, praktyka, przykłady z życia w postaci rysunków, relacje rodziców amerykańskich, a potem polskich. A na końcu krótka ściąga, którą można sobie przepisać i powiesić na lodówce.
Wiele przykładów, z życia wziętych, niewydumanych, opartych o doświadczenia rodziców uczestniczących w zajęciach grupowych, zarówno w Stanach, jak i w Polsce.
Absolutny brak sformułowań w stylu: zrób tak, a Twoje dziecko stanie się w trzy dni ideałem. Wręcz przeciwnie, autorki uczciwie opisują swoje niepowodzenia i trudności.
Częste podkreślanie, że każde dziecko jest inne i że trzeba dopasować działanie do charakteru konkretnego malucha.
Przyznawanie, że opisane metody są trudne do wdrożenia i trzeba czasem naprawdę mocno nad sobą popracować, żeby osiągnąć efekty. Nie ma tu ciągłego analizowania traum z dzieciństwa i kategorycznych stwierdzeń, że dana metoda jest jedyną słuszną. Nie ma tu też, tak często pojawiającej się w książkach tego typu, informacji, że cała osobowość kształtuje się do 2 roku życia, a potem to już tylko mamy efekty swoich błędów - wręcz przeciwnie, autorki opisują stosowanie opisywanych przez nie metod zarówno u dzieci 3-letnich, jak i 17-letnich.
Całość się świetnie czyta, choć niektóre rady autorek wydają się być na pierwszy rzut oka trudne do realizacji. We mnie wiele pomysłów budziło automatyczny opór, więc postanowiłam wrócić do tej książki za kilka tygodni, kiedy poukładam sobie to w głowie. Wam też to polecam, bo to naprawdę jedyny, sensowny poradnik na temat macierzyństwa, jaki w życiu czytałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz