Strony

poniedziałek, 6 lipca 2020

Pływaj z głową

30 – tyle osób utonęło w pierwszy weekend sierpnia w Polsce. 350 – przez całe ostatnie osiem miesięcy – a to jeszcze nie koniec sezonu. Wygląda na to, że pobijamy kolejne rekordy w tej dziedzinie, choć kampanii społecznych nie brakuje. Co wciąga Polaków pod wodę? Potwór z Loch Ness? Kraken? Nie, najczęściej głupota.
Tegoroczne lato nawet tych, którzy nie przepadają za pływaniem, zachęcało do kąpieli – prażące słońce i woda, której temperatura dochodziła nawet do 25 stopni, przyciągnęły tłumy na wszystkie polskie plaże. Co za tym idzie, nie tylko na piasku nie było gdzie kijka od parawaniku wetknąć, ale i na kąpieliskach trudno było znaleźć wolną przestrzeń. Można by więc uznać, że wysokie statystyki utonięć związane są po prostu z liczbą pływających, ale niestety, nie jest to pierwszy rok (w 2017 r. było to 457 osób), gdy pozostajemy w europejskiej czołówce w tym względzie. No to jeszcze trochę liczb: ponad 20% ofiar było pod wpływem alkoholu, 80% to mężczyźni, najczęściej powyżej 50 r. życia. Gros wypadków zdarza się na niestrzeżonych kąpieliskach nad rzekami i jeziorami. Paradoksalnie większość ofiar uważała się za świetnych pływaków, co tylko potwierdza słowa pewnego trenera – że najczęściej toną ci, którzy są zbyt pewni swoich umiejętności. I gdy popatrzy się na nasze plaże, trudno się z tym nie zgodzić.

Ja nie skoczę?
Jedno z mazurskich jezior. Plaża miejska. Godzina 10.00. Ratownicy rozwieszają koła ratunkowe, wciągają flagę. Na plaży ledwo mieści się już wąski ręcznik, a w wodzie tłum jak w hipermarkecie przed świętami. Kobieta z dwójką dzieci siada na ławce stojącej spory kawałek od plaży z telefonem w ręku, maluchy biegną do wody i znikają w tłumie innych kąpiących się. Ratownicy w tym czasie krzątają się koło wieżyczki po drugiej stronie kąpieliska.
Godzina 12.00. Około 60-letni mężczyzna odstawia piwo, ściera pot z czoła i idzie pływać. Na widok młodych dziewczyn próbuje wciągnąć pokaźny już brzuch i wskakuje do wody od niestrzeżonej strony. Chwilę później ratownik przeraźliwe gwiżdże, by zawrócić go ze środka jeziora. Mężczyzna nie reaguje i dość wysiłkowym kraulem płynie dalej.
Godzina 15.00. Dwóch młodych chłopaków wrzuca do wody koleżankę, która przed chwilą opalała się na plaży. Dziewczyna znika pod wodą. Po chwili ratownik skacze za nią.
Godzina 18.00. Ratownik zwija manatki i opuszcza białą flagę, ale kąpiących się nie ubywa. Dopiero teraz zaczyna się zabawa, bo można skakać z barierek pomostu, i to nie tylko od strony kąpieliska, ale i poza nim. Można też wdrapać się na wieżyczkę ratowniczą (z wyraźnym napisem „Nie wchodzić”), bo po kilku wypitych wcześniej piwach odwagi nikomu przecież nie brakuje. Trzech młodych chłopaków, dopingowanych przez siedzące na molo dziewczyny, skacze na główkę z głośnymi plaśnięciami.
Godzina 20.00. Trzy młode kobiety siedzą na pomoście. Za ich plecami mały, może 3-letni chłopczyk wspina się na barierkę. Gdy ktoś woła: „Hej chłopczyku, spadniesz!”, matka odwraca się, mówi chłopcu, żeby się nie wspinał, po czym wraca do rozmowy z koleżankami… a dziecko zaczyna swoją „zabawę” od początku.

Każda z powyższych sytuacji jest prawdziwa. Każda mogła się skończyć lub skończyła się dramatem. Wygląda na to, że woda w połączeniu ze słońcem i alkoholem ogłupia nas do tego stopnia, że przestajemy słuchać rozsądku, który podpowiada, że to nadal jeden z nieobliczalnych żywiołów. Zawał, szok termiczny, złamany kręgosłup czy nogi, a nawet śpiączka lub śmierć przez utonięcie – nic nas nie powstrzymuje przed ryzykownymi zachowaniami. I choć radio, telewizja, prasa, a także rozmaite fundacje od lat (z coraz większym natężeniem) promują bezpieczne kąpiele, Polacy nieustająco robią to samo: pływają po alkoholu, na niestrzeżonych kąpieliskach, skaczą na główkę, nie sprawdzając gruntu i nie schładzają się przed wejściem do jeziora czy rzeki.

Strzeż się niestrzeżonego
Kąpielisk, zarówno tych strzeżonych, jak i nie, jest w Polsce mnóstwo. Gdzie tylko jest skrawek brzegu i wody, tam pojawiają się kocyki, ręczniczki i osławione już parawaniki. Na to nic poradzić się nie da, okazuje się, że plażowanie to niemalże nasz sport narodowy, ale, tak jak w każdym sporcie, i tu konieczne jest przestrzeganie pewnych zasad. I dotyczą one każdego bez wyjątku akwenu, niezależnie od tego, czy siedzi przy nim ratownik, czy nie.
  • Przede wszystkim nie wchodź do wody po alkoholu, który opóźnia nasze reakcje, obkurcza naczynia krwionośne, zaburza umiejętność oceny sytuacji i jest zabójczy w połączeniu z upałem. I nieważne, czy jest to jedno piwo, czy butelka wina. Nawet mała ilość może spowodować nieszczęście.
  • Nie wchodź szybko do wody po przegrzaniu – efektem może być szok termiczny, zawał, a w najlepszym wypadku skurcze. Najpierw powoli się schładzaj, obmywając wodą ramiona, klatkę piersiową, twarz czy głowę i zanurzaj się powoli. W żadnym wypadku nie wskakuj do wody bez wcześniejszego obniżenia temperatury ciała!
  • Nawet jeśli świetnie pływasz, nigdy nie odpływaj bez asekuracji daleko od brzegu, szczególnie na nieznanym akwenie i w rzekach. Pod pojęciem asekuracji należy rozumieć obecność kogoś, kto płynie obok na kajaku czy łódce. Na znanych wodach bierz ze sobą bojkę ratowniczą, a jeśli nie widzisz, pływaj z kimś, kto w przypadku, gdy się zdezorientujesz, nakieruje Cię na brzeg. Nie ma nic wstydliwego w korzystaniu z takiej pomocy, bo nawet najlepszym zdarza się skurcz lub, co gorsza, przepływająca obok motorówka, której sternik może nie zauważyć samotnego pływaka.
  • Nie skacz do wody, szczególnie na główkę i z dużej wysokości. Najlepiej zachować tę przyjemność na wizytę na basenie. Nawet na kąpielisku strzeżonym może się zdarzyć, że poślizgniesz się na pomoście lub że ktoś wpłynie dokładnie pod Twoją linię skoku. Ponadto woda przy zderzeniu bywa twarda jak beton i wystarczy nieprawidłowe ułożenie ciała, by stracić coś więcej niż podziw znajomych. Nigdy też nie wiesz, co znajduje się pod wodą: mogą to być drewniane pale po starym pomoście, rozbite butelki lub inne rzeczy, po trafieniu na które możesz nie wyjść już z wody o własnych siłach.
  • Pilnuj dzieci – to dotyczy również basenu! Rodzicowi, nawet jeśli w pobliżu jest ratownik, nie wolno zostawiać dziecka nad wodą bez opieki. Tragedia w Darłówku (gdzie utonęła trójka rodzeństwa) jest tego najlepszym dowodem – nawet nastolatkowi może strzelić coś głupiego do głowy, gdy mama lub tata są zajęci czymś innym. Dlatego z maluchem powinno się do wody wchodzić, a starszaka cały czas obserwować. Nawet jeśli dobrze pływa, jest bardziej narażone na zachłyśnięcie się czy podtopienie podczas zabawy – warto więc uczyć dziecko bezpiecznych zachowań w wodzie i poczucia, że rodzice są zawsze obok.
  • Nie pływaj, jeśli ratownik wywiesi czerwoną flagę. Wielu jest chojraków, którzy nie boją się wody, nawet gdy nadciąga burza, jest silny wiatr czy zafalowanie. Jeśli więc należysz do tych „odważnych” i nie boisz się stracić życia, to chyba przekona Cię, że ktoś, kto Cię ratuje, może je stracić? Czerwona flaga, informacja o zamkniętym kąpielisku czy o zakazie kąpieli nie jest tylko ostrzeżeniem – jest zakazem. Zanim więc zdecydujemy się na złamanie go, warto sobie uświadomić, że łamiemy w ten sposób przepisy.

Ten tekst jest ostry nie bez powodu. Doświadczenie pokazuje, że z wodą nie ma żartów i że lekceważenie tego żywiołu prowadzi aż nazbyt często do tragedii. Pływajmy, kąpmy się, wygłupiajmy, ale zachowajmy zdrowy rozsądek i zaimponujmy innym inteligencją, a nie brawurą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz